Zrezygnowani z Czkawką zaczęliśmy bezczynnie chodzić po domu. I co my teraz zrobimy? Na zawsze pozostaniemy tacy mali? Czy powiadomić o tym resztę? Czy może pomyśleć jeszcze co mamy zrobić? Czkawka chyba też nad czymś myślał, bo również się nie odzywał i szedł przed siebie. Oboje się martwiliśmy. Chodź to nie jest najgorsza rzecz jaka nas...a przynajmniej mnie spotkała. Po parunastu minutach chodzenia, postanowiliśmy odpocząć. Usiedliśmy więc pod ścianą i dalej w ciszy zastanawialiśmy się co dalej?
-I co wymyśliłeś coś?-przerwałem w końcu niemiłą ciszę.
-Pustka. Zero pomysłów. Nie wiem jak nas powiększyć, skoro powiększenie naszych atomów nie działa.
-A może...-chciałem już coś zaproponować, kiedy usłyszeliśmy jakieś szmery za drzwiami na przeciw.
Podniosłem głowę wyżej, aby zobaczyć, czyj jest ten pokój. "Elza i Luna". Wzruszyłem ramionami , po czym wstałem i udałem się w stronę drzwi.
-A ty dokąd?-usłyszałem za sobą.
-Do pokoju córki i przyszłej żonki.-uśmiechnąłem się chytrze,
-Już planujesz...?-zatkało go.
-Nie jeszcze nie, ale kiedyś chyba trzeba Lunie stworzyć normalną rodzinę, co nie?
-Normalnej to ona nigdy nie będzie mieć, ale prawda.
Po chwili Czkawka do mnie dołączył i zaraz oboje czołgaliśmy się pod drzwiami. Kiedy w końcu się doczołgaliśmy, ujrzeliśmy coś, co przeszło moje najmniejsze oczekiwania. Luna stała przyparta do ściany. Pomiędzy jej nogami i rękoma a biodrami, były wbite ostre lodowe sople. W pokoju panowała śnieżna burza, tak duża, że ledwo się z Czkawką trzymaliśmy. Dodatkowo, w stronę mojej córeczki, wolnym krokiem zmierzał mały potworek stworzony zapewne przez nią, z dużymi lodowymi kłami i pazurami. Dla mnie i anioła był gigantem, ale dla reszty to zwyczajna kulka śnieżna. Luna natomiast wyglądała, jakby w ogóle nad tym nie panowała. Myślałem, że panuje nad mocą, ale jak widać ma coś po Elzie.
-Jack, weź coś zrób!-usłyszałem lekko przerażony głos Czkawki.
-No już, już!
Po chwili machnąłem mocno rękoma, a cały harmider zatrzymał się i opadł na podłogę. Sople które więziły Lunę, zamieniły się w biały proch i opadły, a potworek rozsypał się. Po chwili białowłosa upadła na kolana i zaczęła głośno oddychać. Ja przez ten czas wdrapałem się na łóżko i stanąłem na jego krawędzi, aby lepiej było widzieć, czy nic poważnego nie stało się Lunie. Klęczała i nadal ciężko oddychała, jednak po chwili zaczęło do niej docierać, że to nie ona to wszystko powstrzymała.
-Mama? Tata? Jesteście tu?-zaczęła się rozgląda po pokoju, lecz nadal w klęczącej pozie.
Chwilę się zastanowiłem co zrobić. Powiedzieć jej, że z Czkawką się zmniejszyliśmy, czy przekazać jej telepatyczną wiadomość, że nic się ze mną nie dzieje i, że niedługo wrócę. Ale szczerze, to po co ją i resztę oszukiwać? Może nam pomogą?
-Luna!!! Tu jestem!!!-wołałem ją. Oby to usłyszała.
-Co ty robisz?!-usłyszałem za sobą anioła.
-Wołam swoją córkę. Może ona i reszta nam pomogą.-wyjaśniłem.
-Ta i wyśmieją. Dajcie jeszcze Flynn'a i będzie cud miód.-zakpił.
-OK. Masz do wyboru: zostać w małym ciałku nie wiadomo ile, lub poprosić kogoś o pomoc i szybciej wrócić do większych rozmiarów.
-Niech ci będzie. Ale jak Flynn będzie chciał nas przebrać w sukienki dla lalek to ty idziesz na pierwszy ogień.
-Jak chcesz.-wzruszyłem ramionami-Luna!!!-wołałem dalej.
Perspektywa Luny
Byłam z lekka zdezorientowana. Z początku chciałam stworzyć sobie małego śnieżnego pieska, którego chciałam posłać na poszukiwania taty, lecz coś mi nie wyszło i moc wymknęła mi się spod kontroli. Kiedy już myślałam, że to mój koniec, bo jeden z ostrych sopli zbliżał się do mojego brzucha, cały harmider ustał, a ja przerażona upadłam na kolana i starałam się nie zemdleć. W tym samym czasie myślałam również o tym, jak to się stało? Kto to wszystko zatrzymał? Może to mama lub tata gdzieś tu są. Po chwili zaczęłam się rozglądać i nawoływać rodziców, Jednak nikogo nie widziałam. Lecz po chwili usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Było to jednak ciche wołanie, że aż cud, że w ogóle je usłyszałam. Zaczęłam kierować głowę w stronę tego głosu, aż w końcu natrafiłam na łóżko. Niby nic tam nie zauważyła, do puki mój wzrok nie spostrzegł jakiś chyba postaci. Powoli wstałam i podeszłam do łóżka. Z początku pomyślałam, że to moje stare małe lalki, a tu kogo widzę?
-Tata?!-zatkało mnie. Dlaczego mój ojciec ma jakieś 5 cm. wzrostu?!
-I wujek Czkawka!-usłyszałam nagle. Spojrzałam lekko w prawo i faktycznie stał tam nie kto inny jak wujek.
-Hej skarbie!-usłyszałam od taty.
-Co się wam stało?! Macie jakieś 5 cm!
-Śnieżynko, po pierwsze nie krzycz tak. Mam słuch smoka a jeszcze jak jestem w mniejszej wersji to dla mnie męczarnia.-stęknął.
Perspektywa Jack'a
Myślałem, że zaraz eksplodują mi uszy. Nie wiem, dlaczego nie mogę zmieniać się w smoka, a ten słuch i wzrok pozostaje. Ale z resztą. Po tym jak Luna, sobie wszystko na spokojnie przetrawiła, zaczęliśmy tłumaczyć jej jak to wszystko się stało. Dla niej to nowość takie wpadki, ale skoro wróciłem, to musi się do tego przyzwyczaić (a jeśli chodzi o wracanie...Jack gdzieś mi zaginął. Już go od miesiąca nie widziałam. Wiem, że zima się zbliża i musi pracować, ale na chwilę mógłby wstawić do siostry...ups, wydało się XD dop.aut.). Kiedy białowłosa już chyba wszystko ogarnęła, zaczęliśmy myśleć co dalej.
1 komentarz:
Tyyy...to ona prawie samobójstwo popełniła! O.o
A, jeżeli potrzebujesz ,,śnieżnego pieska"...to wpisz w YouTube'a: ,,sisi bichon". Wyskoczą ze trzy filmiki z moja puchatą, białą Sisi ^^
Agadoo
Prześlij komentarz