-...i wtedy wujek Czkawka wskoczył do basenu. Miał całe mokre skrzydła i przez godzinę nie mógł latać.-zaczęliśmy się śmiać.
Luna przyleciała do mnie już z samego rana, a mamy już 15. Cieszę się, że tak mnie polubiła, ale boje się powiedzieć, kim naprawdę jestem. Boje się, że tego nie zaakceptuje. Że mnie znienawidzi. Przez te dni zżyliśmy się z sobą. Opowiada mi bardzo dużo, na temat co dzieje się z Elzą, Czkawką i resztą i z czego to słyszę, to nie jest tam jak kilka lat wcześniej. Czkawka zamiast pisać wesołe i pełne życia piosenki, zszedł na jakieś pogrążone w żalu i w ogóle. Elza zamknęła się trochę w sobie. A reszta jest bardziej ponura niż zwykle. Dlaczego przez te 12 lat nie pogodzili się z moją śmiercią?!
-Jack, wszystko w porządku?-zapytała z troską.
-Yyy, tak, tak.
-Na pewno. Od pięciu minut cię nawołuje. Coś cię dręczy?
-Nie, tylko...
-Tęsknisz za rodzicami prawda?
-To też. Głównie z matką, ale to dlatego, że ojca nigdy nie poznałem.
-Wiem jak to jest. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym poznać swojego ojca.
-A jak wyglądałby jego ideał?-zapytałem z ciekawości.
-Sama nie wiem. A jeśli miałabym wybrać, to chciałabym, aby był taki jak ty. -uśmiechnąłem się lekko, po czym przytuliłem małą.
-Dzięki.
-Nie ma za co...No dobra, to co teraz robimy?
-A co byś chciała?
-Nie wiem. Może popływać, ale ty to robisz chyba całe życie, więc może co innego.
-Nie no coś ty. Jak chcesz pływać to dwaj!
Zanim Luna zdążyła cokolwiek zrobić, błyskawicznie posadziłem ją sobie na barana i zacząłem płynąć delfinkiem (no wiecie, wynurza się i zanurza i tak cały czas). Młoda zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Płynęliśmy tak kilka minut, aż w końcu wpadłem na pewien pomysł:
-Widziałaś kiedyś rafę koralową?
-Nigdy.
-No to zaraz zobaczysz. Weź głęboki wdech.
Po chwili zrobiła to o co prosiłem. Kiedy dała mi znak, że jest gotowa, zanurkowałem powoli. Nad nami akurat rosła piękna rafa. Podpłynąłem do niej bliżej, żeby młoda mogła się jej lepiej przyjrzeć. Płynęliśmy tak jeszcze chwilę, do puki na zauważyłem, że Lunie zaczyna brakować tlenu. Wynurzyłem się na powierzchnię i odstawiłem na wysepkę.
-Łał jak tam było pięknie! To moje najwspanialsze urodziny w życiu!-krzyczała szczęśliwa.
-Urodziny!? O nie, przepraszam, nic dla ciebie nie mam!- uderzyłem się ręką w czoło.
-Nic nie szkodzi. To co dla mnie zrobiłeś jest dla mnie wielkim prezentem. Dzięki tobie znam historie ojca i to dzięki tobie nie zadręczają mnie już myśli.
-Może i tak, ale prezent i tak ode mnie dostaniesz.
Dzięki zimowym mocą, zamroziłem kawałek wody w specjalny kształt. Wyrobiłem z niego lodowy naszyjnik z małą lodową śnieżką jako zawieszka. Podałem go Lunie. Elzie kiedyś dałem taki sam.
-Łał, jest piękny. Moja mama ma identyczny. Ale na takim słońcu nie wytrzyma za długo.
-Nie, ten jest magiczny, tak samo jak twojej mamy. Nigdy się nie rozpuści.-uśmiechnąłem się.
-Dziękuje. Ale teraz niestety muszę już lecieć. Mama się już pewnie denerwuje.
-Racja, leć. Jutro o taj samej porze?
-Tak! Do zobaczenia!
-Pa!
I odleciała.
Perspektywa Luny
*godzinę później*
Weszłam do swojego pokoju. Już miałam walnąć się na łóżko, kiedy usłyszałam swoją mamę.
-Wszystkiego najlepszego kochanie!
-Dzięki mamo!-przytuliłam ją.
-Gdzie tak długo byłaś? Ostatnio bardzo często znikasz.
-A nigdzie. Chodzę sobie do lasku, latam tu i tam.
-Na pew...Skąd masz ten naszyjnik?!-wyglądała na zaskoczoną.
-Nie ważne. Przecież to tylko naszyjnik, co w nim takiego wielkiego?
-Proszę powiedz,skąd go masz. Mój jest identyczny, ale osoba od której go dostałam nie...nie żyje.
Perspektywa Elzy
Naszyjnik który miała na sobie Luna był taki sam jak mój, który dostałam od Jack'a przed jego śmiercią, a przecież tylko on umiał stworzyć nierozpuszczalny lód. Nikt inny tak nie potrafił, a tu proszę, moja córeczka ma identyczny. Muszę od niej wyciągnąć, skąd go ma.
Perspektywa Luny.
-A czy to takie ważne? Błagam, wiem, że tata dał ci kiedyś taki sam.
-A ty niby skąd to wiesz?!-chyba się zdenerwowała.
-Wiem o nim więcej niż sądzisz! WIEM KIM BYŁ, WIEM CO SIĘ Z NIM DZIAŁO PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA, WIEM JAK WAS POZNAŁ I JAK ZGINĄŁ, WIEM KTO GO ZABIŁ I KTO BYŁ JEGO WROGIEM, ZNAM JEGO TEKSTY DO ZAJĄCA I JEGO DATĘ URODZIN, WIEM SKĄD MAMY PIENIĄDZE NA TEN PAŁAC I DLACZEGO JESTEŚCIE DUSZKAMI!!! WIEM O NIM WSZYSTKO, OPRÓCZ TEGO JAK SIĘ NAZYWAŁ!!!-krzyczałam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy, tak samo jak po mamy.
-Skąd to wszystko wiesz?!-zapłakała.
-Powiedział mi przyjaciel...który jest syreną!!! -krzyknęłam po czym wyleciałam przez okno, a dalej do ogrodu.
Nie wiem dlaczego się tak uczepiła? Żeby wiedzieć, czegoś o ojcu, musiałam się tego dowiedzieć od obcego, mężczyzny, który jest teraz moim przyjacielem! A teraz jeszcze ma do mnie pretensje! O co jej chodzi!?
Perspektywa Elzy
Zaraz po tym, jak Luna wyleciała z pokoju rozpłakana pobiegłam do salonu. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Może ona ma racje? Może jednak powinnam jej powiedzieć o ojcu? Tylko skąd ten syren mógł tyle o nim wiedzieć? Skąd on go znał? I skąd znał tak dokładnie jego historię? Kiedy wpadłam rozpłakana do salonu, ujrzałam wszystkich współlokatorów i Strażników. Po chwili zrozumieli, że chciałabym porozmawiać, więc Czkawka lekko mnie przytulił i posadził koło siebie.
-Co się stało?-zapytał troskliwym głosem.
-Czy któreś z was mówiło Lunie o Jack'u?-może zmyśliła coś z tym syrenem, bo kryła któregoś z nich.
-Nie, absolutnie. A co? Ona wie?
-Wie, więcej niż myślicie. Wie już o nim wszystko.
-Ale od kogo?
-Zanim uciekła do ogrodu krzyknęła, że o wszystkim powiedział jej jakiś syren. Na pewno nie Water, ponieważ niedawno go widziała, a ten powiedział, że dawno nie widział Luny. Ona sądzi tak samo, więc to nie on. Wiem tyle, że Luna bardzo ufa temu Trytonowi.
-Ale jeśli to nie Water, to bardzo źle. Na świecie, dalej żyją syreny, tylko że te złe. Jest ich niewielu, lecz i tak są niebezpieczne. Mącą ludziom w głowach, a kiedy zawrócą im już w głowach na maksa to zabierają na dno i zabijają. Jest 90% szans, że Luna właśnie na takiego trafiła.-oznajmił Mikołaj.
-To bardzo nie dobrze. Nie przekonam Luny, żeby przestała do niego latać, bo wygląda na to, że to z tą rybą spędza cały czas.
-No to co zrobimy?
Wszyscy zaczęli myśleć, po chwili Czkawka wpadł na pomysł:
-North, czy mógłbyś pożyczyć nam sanie? Możemy śledzić Lunę, a potem zrobić coś z tym Trytonem, ale my będziemy za głośni, a twoje sanie są w sam raz.
-Dobrze. Podoba mi się tan pomysł. Tylko ich nie uszkodźcie. I reniferów również.
_________________________________________________________________________________
Witojcie!
Proszę bardzo, to chyba mój najgorszy rozdział jaki w życiu napisałam.
A pisałam ich już wiele. Nie myślcie sobie, nie piesze tylko na blogach i wikach.
Mam na kąpie chyba z 20 prac, których nie wystawie publicznie.
Obiecuje wam za to, że następny rozdział będzie (no przynajmniej się postaram) ciekawszy.
A teraz życzę dobranoc lub miłego dnia, w zależności, kto kiedy czyta.
Narka!
1 komentarz:
NAJGORSZY ROZDZIAŁ!??!? ZWARIOWAŁAS?!??!! TO NAJLEPSZY ROZDZIAŁ JELSY 2!!!
Oni chcą załątwic Jacka? Ty to umiesz mnie dobić teoriami.... C;
Normalnie...zatkałaś mnie. To urodziny Luny, Elsa sie dowiaduje, to syrenka Jacek, to chcą go załątwić, to wysnuwają jakieś teorie...SZOOOOOOOOOOOOOOK
Jak zwykle, czekam na wiecej! CZASU, WENY, CHECI, braku lenistwa, coraz lepszego pisania rozdziałów..itd. C;
Agaduś
Prześlij komentarz