_________________________________________________________________________________
Perspektywa Jack'a
Minęły już chyba 3 miesiące od tej niezręcznej wpadki z Kangurem. I tak, pewnie jak się domyślacie nadal jestem w ciele lisa. Przyznam, że już się trochę do tego przyzwyczaiłem. Nie chodzenie do szkoły, brak obowiązków itp. Ale sielsko też tak nie mam. Postanowiliśmy, że nadal będę mieszkał z Czkawką...i tu się właśnie zaczynają minusy bycia lisem. Po pierwsze ta złośliwa banda nastolatków karze mi się załatwiać w pobliskim lasku. Świnie! Ja nie zwierz! No prawie nie zwierz! Po drugie nie mogę wychodzić samemu z domu, bo mnie jeszcze jakieś Weterynaryjne Służby Specjalne zabiorą, bo w końcu nie co dzień widzi się Lisa Polarnego biegającego wolno po ulicach Burgess. Mama Czkawki jak i reszta rodziców oczywiście wiedzą, co się ze mną stało i załatwili mi Rodowód czy coś w tym stylu, żeby potem nie mieć problemów z pytaniami "Dlaczego mają państwo lisa w domu". Nastolatkowie oczywiście zawsze powtarzają "A kto bogatemu zabroni?" i dają papiery. Ale wracając, właśnie jestem na spacerze w parku z Elzą i resztą. Niby co w tym takiego ciekawego, prawda? A na przykład to, że idę na smyczy, a prowadzi mnie Czkawka. Żenada!
-Mógłbyś mi przypomnieć, dlaczego muszę chodzić w tej głupiej smyczy? -powiedziałem z lekka zły.
-Żebyś mógł wyjść na dwór i się przewietrzyć i żeby inni ludzie nie mieli do nas pretensji, że lis biega wolno po parku. -powiedział spokojnym tonem. Ta łatwo mu mówić. To nie on chodzi uwiązany niczym piesek czy swoim panie.
-Ale to jest żenujące! -powiedziałem załamany.
-Bądź cicho, bo ludzie się skapną, że coś z tobą nie tak. -pouczył mnie Flynn.
-Ta, łatwo ci mówić. Może tobie założymy smycz i obrożę, a potem będziemy cię prowadzić jak pieska? -powiedziałem z lekką złością.
-Tylko że ja, nie zmieniłem się w żadne zwierzątko, więc nie muszę.
-A z tym miej pretensje do Mroka. A tak w ogóle, wymyśliliście już coś, żeby mnie zmienić? -zapytałem z nutką nadziei.
-Niestety nie. Ale z Northem nadal nad tym pracujemy.
-Aha. A co z naszą bazą?
-A no tak, zapomniałabym wam powiedzieć. Dzwonili do mnie, że wszystko już jest gotowe i możemy się wprowadzać! -krzyknęła wesoło Anna
-I kiedy chciałaś nam o tym powiedzieć? -zapytała surowo Elza.
-Yyy, sama nie wiem. Oj, no zapomniało mi się. (A właśnie, zapomniałam dodać!Podczas wszystkich spacerków i chodzenia do szkoły, Czkawka chowa skrzydła pod bluzą, Punka ma cały czas związane włosy w duży warkocz, a Flynn po prostu nic ze sobą nie zabiera, reszta podobnie).-powiedziała lekko zawstydzona.
-No dobra, nie ważne. No to co lecimy zobaczyć nasze dobrze wydane pieniądze? -zapytał z radością Kristoff.
-Na co czekamy? Lecimy! -krzyknąłem podekscytowany.
Wszyscy weseli pobiegliśmy do lasu, żeby nikt, kto nas zna, nie zauważył paru ich drobnych szczegółów. Zaraz po dotarciu, gdzie nikt nas nie widzi, Czkawka w końcu odpiął mi smycz, a ja zacząłem się tak jakby wiercić, aby przetrzepać futerko. Nawet ja muszę powiedzieć, że jestem śliczny w ciele liska. Elza codziennie myje mi sierść,a potem czesze. Kochana. Do tego jeszcze mi się tak ładnie układa! Po chwili Czkawka zdjął z siebie czarną, skórzaną kurtkę, uwalniając spod niej skrzydła i rzucił na ziemię. Taa, kurtka kosztowała 1200zł, ale co to dla nas XD. Oni se kupują drogie auta, chodź umieją latać, bo ich nauczyłem, albo kupują sexi ciuszki. A ja co? Jedynie ładną smycz i leże mi kupili. Foch! Po chwili, wszyscy byli gotowi. Elza wzięła mnie na ręce, po czym wystartowali. Wiatr przeczesywał mi futerko, ale przez niego musiałem zmrużyć oczy, bo strasznie walił. Spojrzałem jeszcze, jak reszta nastolatków leci obok nas. Ta, wyglądamy jak jacyś super bohaterzy! No przynajmniej jak na razie oni, bo ja umiem tylko zamrażać małe rzeczy. I znów foch! Po jakiś dziesięciu minutach lotu, dotarliśmy do naszej bazy. Tak jak mówiłem, wyglądała jak Taż Mahal, tylko, że otaczał ją wielki magiczny mur, przez który możemy przejść my i nasi znajomi plus rodziny. Przed wejściem pod barierą, wybudowane było coś na wzór wrót. Były marmurowe i piękne. Na samym środku tereny wykopany był ogromny basen z fontannami, a wokół niego krzaki i drzewa. W środku znajdywała się ogromna kuchnia, salon, jadalnia, przedpokój, parę pokoi gościnnych, oczywiście nasze pokoje i łazienki, a i jeszcze bym zapomniał o paru atrakcjach:
Pewnie myślicie, że wydaliśmy na to całą kasę, prawda? I tu was zaskoczę. Na to wszystko nie wydaliśmy nawet połowy. Ten pałacyk zbudowaliśmy i wyposażyliśmy za nędzne grosze z naszej kasy. Ale mniejsza z tym. Wszyscy byliśmy zafascynowani pięknem naszego, można go nazwać "domu". Nagle zauważyłem, stojące niedaleko lasku sanie Northa. Pewnie przylecieli zobaczyć nasz dom. Wyślizgnąłem się spod trzymających mnie rąk Elzy i pobiegłem poszukać naszych gości. Ekipa to chyba zauważyła, bo ruszyła powoli za mną. Kiedy dotarłem do gości, zauważyłem, że Miko sprawdza godzinę na zegarku, którego wcześniej nie widziałem, a reszt siedziała pod drzewem rozmawiając ze sobą. Kiedy mnie zauważyli, od razu wstali (ci siedzący XD dop.aut.) i podeszli do nas.
-No witamy w końcu. Co tak długo was nie ma?
-Po pierwsze hej, a po drugie to Anka zapomniała nam powiedzieć, że budowa skończona. A tak w ogóle to jak wam się podoba? -zapytałem.
-Jest niesamowicie.-wyprzedziła odpowiedź Świętego Ząbek.
-No to może zaprosimy was do środka? -zaproponowałem.
-A od kiedy ty taki gościnny jesteś co?
-O swoich gości trzeba dbać, nie sądzicie? No dobra, a teraz chodźmy.
Ruszyłem przodem. Po minucie dotarliśmy do bramy. Wyglądała trochę jak brama brandenburska w Berlinie, tylko, że trochę kolumny były niższe, a zamiast tego posągu z końmi i tym powozem, czy co to tam jest, to były nasze podobizny. Heh, robotnicy i reszta ludu musiała się napracować z tym wszystkim. Zauważyłem, że na kolumnach były małe wgłębienia. Nie wiem ile ich było, bo mi się ich liczyć nie chciało, ale na pewno mniej niż 10. Przyjrzałem się im dokładniej. Coś mi one przypominały, tylko co? Po chwili podeszli do mnie Czkawka z Elzą.
-Co to za wgłębienia? -pomyślałem, że to może jakieś uszkodzenia podczas budowy.
-Poprosiliśmy robotników o takie miejsca na nasze kryształy. North z resztą zaraz przed naszym przyjazdem coś do tego jeszcze pododawali, ale nie wiem co, ale w każdym bądź razie, każdy włoży tutaj swój kryształek.-oznajmił Czkawka.
-I w tym mamy mały problem, bo ja nie mam... -nie dane mi było dokończyć, ponieważ przerwał mi Miko.
-My mamy. Myślałeś, że go zgubiłeś, a tak naprawdę, parę dni po tym, jak Mrok wmówił nam, że jesteś tym głupim klonem, znaleźliśmy to w twoim pokoju. Proszę. -powiedział, po czym podał mój granatowy kryształ Elzie.
-Dziękuje! -powiedziałem wesoło.
Każde z nas podeszło na wybranego miejsca i włożyło swój, jakby go nazwać...talizman. Po chwili wszystkie zaświeciły się na sekundę jaśniej, a potem zgasły. Nie wiedziałem o co chodzi, więc nie zwróciłem na to uwagi. Kiedy wymieniliśmy parę słów z Strażnikami, zaprosiliśmy ich do środka. Goście weszli przez bramę pierwsi, a zaraz za nimi reszta, a ja na końcu. Zaraz po tym, jak nastolatkowie weszli do środka ich ubrania i włosy zaczęły się iskrzyć i świecić. Z resztą, po moim wejściu było podobnie. Kiedy światła zgasły, zacząłem się im przyglądać. Stali do mnie tyłem, ale mogłem zobaczyć, że ich ubiór i niektórym włosy się zmieniły. Mieli na sobie o coś takiego:
(strój Meridy)
(strój Elzy)
(strój Czkawki)
(strój Flynna)
(strój Anny)
(strój Kristoffa)
(Strój Roszpunki)
Ich nowe stroje były bardzo fajne. Roszpunka miała jeszcze związane włosy w duży warkocz, a w nim miała poprzyczepiane kwiaty, w których tkwiły małe kryształy. Wszystkie pięknie wyglądały, ale najładniej Elza, sami wiecie, dlaczego tak uważam. Już miałem do nich podejść, kiedy zauważyłem, że stoję na dwóch łapach. Spojrzałem w dół i co widzę. Swoje stare nogi, a na nich spodnie i buty! Czyli udało mi się zmienić! Popatrzyłem jeszcze na swoje ręce. Też normalne. No w końcu! Zdjąłem z szyi tą głupią obrożę i rzuciłem ją najdalej jak się dało. Nie mogłem uwierzyć, że w końcu po tych paru miesiącach udało mi się zmienić w człowieka. Ciekaw tylko czy moc została? Pomyślałem, że chce być smokiem i byłem smokiem. Rybiej mocy nie chce mi się sprawdzać, ale sądzę, że też została. Zauważyłem, że mam na sobie nowe ubranie, wyglądało o tak:
(tylko bez tego etui w paski, czy co to tam jest ;) )
Myślałem, że z tej radości zaraz wybuchnę. Spojrzałem na Strażników i nastolatków. Tumany nic się nie skapnęły. Obojętnie podszedłem do nich i jak gdyby nigdy nic stanąłem przy nich:
-O czym gadacie? -zapytałem i czekałem na ich reakcję.
-O...-zaczął Flynn, ale kiedy na mnie spojrzał, to się zaciął.
-Jack, jesteś człowiekiem! -zawołał zaskoczony Kristoff.
-CO?! Nie! Naprawdę?! -udałem zdziwionego, co rozśmieszyło resztę.
-No w końcu bałwanku. -powiedziała wtulona już do mnie Elza.
Odwzajemniłem uścisk i lekko ucałowałem ją we włosy. Potem każdy przybił mi piątkę, żółwika lub dostałem przytulasa i ruszyliśmy do naszego "pałacu". Zaprosiliśmy Strażników na obiad, lecz odmówili, ponieważ muszą gdzieś jeszcze lecieć. No cóż, więcej dla nas! Z resztą zrobiliśmy sobie gofry, a następnie udaliśmy się do swoich pokoi, aby wypakować przywiezione przez Strażników nasze rzeczy. Koło okna zauważyłem swój kij. North musiał go trzymać u siebie jak byłem lisem. Miło z jego strony, ale mógłby go odkurzać, bo jak tak patrze to jest cały zakurzony. Przetarłem go szybko po czym zacząłem się rozpakowywać. Nie zajęło mi to długo, bo ja nie kobieta, nie mam 8 ogromnych kartonów z samymi kieckami i jeszcze kolejnych 20 z resztą ciuchów. Po co im jest aż tyle. Nam chłopcom wystarczą dwie jak nie trzy bluzy, spodnie i pary butów (chłopcy...oni nigdy nas nie zrozumieją -_- dop.aut). Kiedy skończyłem, zacząłem się nudzić, więc pomyślałem, że może udam się do Elzy. Dawno z nią tak normalnie nie rozmawiałem. Chciałbym jej w końcu wyznać tak do końca swoje uczucia. I chyba dziś jest idealny dzień. Podszedłem jak ten laluś do lustra i przeczesałem ręką włosy. Zostawiłem jeszcze telefon, który kupiłem sobie zaraz przed zamianą w lisa, i poszedłem do pokoju Elzy. Szczerze, to gdyby nie to, że sami planowaliśmy ułożenie pokoi, to bym się zgubił. Ten pałac był tak wielki, że można kupić sobie do niego GPS'a. No ale kto bogatemu zabroni? Po chwili stałem przed dużymi, białymi drzwiami, na których wisiała złota tabliczka z napisem Pokój Elzy. Każde z naszych pokoi biały taką tabliczkę, abyśmy się nie musieli tak mylić. Grzecznie zapukałem trzy razy w drzwi. Po chwili usłyszałem ciche "Wchodź Jack". Skąd ona wiedziała, że to ja? Wszedłem do środka. Elza właśnie kończyła się rozpakowywać. Zamknąłem za sobą drzwi.
-Skąd wiedziałaś, że to ja?
-Czułam to. Sama chciałam do ciebie iść, ale widzę, że mnie wyprzedziłeś. -uśmiechnęła się lekko.
-A po co chciałaś do mnie przyjść?-zapytałem zaciekawiony.
-A ty po co przyszedłeś? -odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Chciałem cię zobaczyć. Ukochanej nie można odwiedzić? -co ja palnąłem. Idiota.
-Ukochanej? Czyli jednak mnie kochasz? -zapytała, z taką lekką złością.
-Elzo, ja zawsze cię kochałem. Od naszego pierwszego spotkania. Chciałem ci jakoś to powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. Kocham cię ponad życie. Pamiętasz ten dzień, w którym Strażnicy zamknęli nas w szkolę? Wtedy kiedy umierałem, myślałem tylko o tobie. Nie chciałem cię zostawiać. Walczyłem z tym od środka. Już prawie mi się udawało, ale jakiś głos mówił mi, abym się poddał. Że kochasz pewnie innego, a tamta chwila wtedy na jeziorze to taka chwilowa słabość. Nie wiedziałem, dlaczego mu uwierzyłem, ale teraz chce wiedzieć. Elza, ja naprawdę cię kocham, a czy ty...mnie kochasz?
Elzę jak widać zdziwiła moja reakcja, ale również wzruszyła, ponieważ widziałem jak łza kręci się w jej oku. Niby chyba znałem odpowiedź, ale bałem się jej, nie wiem czemu. Po chwili poczułem czyjeś ręce na mojej szyi. Nawet nie zauważyłem, jak do mnie podbiegła.
-Tak Jack, ja ciebie też kocham. -powiedziała, wypuszczając trochę łez.
Uśmiechnąłem się do niej, po czym podniosłem jej lekko pod brudek. Przyłożyłem jej swoje usta do jej różanych warg. Białowłosa odwzajemniła pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Po chwili dodaliśmy do tego jeszcze języczki (sorki, nie umiem pisać romantycznych scen -_- dop.aut). Po chwili Elza lekko podskoczyła i zawiesiła swoje nogi na moich. Jej ręce przeczesywały moje włosy. Można powiedzieć, że ten pocałunek to moje największe marzenie, które właśnie się spełnia. Z tego, że nie mogłem za bardzo utrzymać równowagi z całująca Elzą na moich rękach, położyliśmy się na łóżku, nie przerywając pocałunku. Elza leżała na mnie. Po chwili poczułem jej lekkie ruchy. Zaczęła zdejmować mi koszulkę. Czy ona na pewno tego chce?
-Jesteś tego pewna? -zapytałem na wszelki wypadek.
-Tak. -odpowiedziała krótko, po czym kończyła ściągać ze mnie koszulkę. (mam małą prośbę, żeby potem nie było, to proszę, aby osoby poniżej 12 roku życia, pominęły ten akapit, a jeśli już go czytają to na własną odpowiedzialność ;) )
Szczerze to też tego chciałem więc, dlaczego by nie? Ściągnąłem z niej koszulkę i spodnie. Kiedy podczas pocałunku ściągała buty, ja zsunąłem z siebie spodnie, a przy okazji buty. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Myślałem, że to już koniec rozbieranek, ale całować się będziemy dalej, ale poczułem, że Elza ściąga mi bokserki. Rozumiem, że idziemy na całego. Ok. Oplotłem rękoma jej biodra, po czym rozpiąłem jej biały stanik, a następnie zsunąłem jej majtki. Zrzuciliśmy zbędną już bieliznę na podłogę i zaczęliśmy jeszcze bardziej pogłębiać swój pocałunek. Z czasem dochodziło do coraz bardziej seksualnych rzeczy, aż po paru godzinach zasnęliśmy.
Obudziłem się o świcie. Przetarłem lekko oczy i spojrzałem na ukochaną. Nie wierze, że to zrobiliśmy. Spojrzałem na zegarek. 8:00. No musimy wstawać, bo jak ktoś zobaczy nas teraz, to nam spokoju do końca świata nie dadzą. W końcu leżę nago z Elzą w jednym łóżku. Szturchnąłem ją lekko w ramię, aby ją obudzić. Za trzecim razem w końcu zareagowała i zaspanym wzrokiem spojrzała na mnie.
-Musimy wstawać, zanim ktoś raczy tu przyjść.
Elza na te słowa od razu się rozbudziła i zaczęła ubierać. Postąpiłem podobnie, chodź naprawdę nie chciało mi się wstawać. Po pięciu minutach byliśmy już ubrani. W końcu będę mógł się z nią normalnie przywitać.
-A tak w ogóle to dzień dobry, śnieżynko. -powiedziałem podchodząc do niej i składając jej całusa w czoło.
-Witamy z powrotem na Ziemi. -uśmiechnęła się do mnie.
Popatrzyłem na nią pytająco, a ta się tylko cicho zachichotała i po chwili odpowiedziała:
-Kiedy spałeś, obudziłam się, a ty przez sen gadałeś, że jesteś w siódmym niebem. -i znów się zachichotała.
-A co mógłbym innego powiedzieć? To była najwspanialsza noc w moim życiu. -przytuliłem ją do siebie.
-Ale to dlatego, że w końcu zamieszkaliśmy w tym pałacu czy że z powrotem jesteś człowiekiem? -dopiero wstaliśmy, a ta już chce się ze mną droczyć. Co za kobieta! Moja kobieta!
-Hmm, chyba bardziej to z tym powrotem w swoje stare ciało. Niewygodnie się śpi, jak cię futro w nos łaskocze. -też się podroczę. Też mam do tego prawo.
-Też się z tego cieszę. W końcu sam się będziesz mógł wykąpać. -zaśmiała się cicho.
-Ale ty wiesz, że ja cały ten czas mogłem się sam wykąpać? To robiłaś z czystej przyjemności!
-Taa, raczej czystej litości. Sam to ledwo na łóżko wskakiwałeś.
-Jakbyś miała taką obrożę na szyi, która niespecjalnie pomaga z wdrapywaniem, to też byś miała problemy.
-Ale to nie ja postanowiłam zostać na parę miesięcy liskiem.
-Taa, bo ja tego tak bardzo chciałem, że hej!
-No dobra, oboje i tak wiemy, że nie chodzi tu o bycie lisem. To droczenie o tak nie ma sensu bo i tak mam racje.
-Oczywiście moja śnieżynko...To co? Idziemy na śniadanie?
-Noo, trochę zgłodniałam.
-To zapraszam.
Otworzyłem jak dżentelmen drzwi i wypuściłem pierwszą mą ukochaną. Zaraz po tym udaliśmy się do jadalni. Czekali tam na nas już wszyscy i zjadali płatki z mlekiem. Dosiedliśmy się do nich z głupimi uśmieszkami i zaczęliśmy jeść.
_________________________________________________________________________________
Elo!
Tak wiem, że nexta dawno nie było, ale byłam na parodniowej wycieczce i nie miałam kiedy napisać.
Ale ten jest chyba wystarczająco długi, aby wam się odwdzięczyć, za to, że czekacie (bo czekacie prawda?)
No więc, postaram się kolejnego nexta dodać jutro wieczorem lub wcześniej!
A teraz dobranoc!
Jestem wykończona, bo dopiero przyjechałam.
Narka!
2 komentarze:
Uhuhu xd Co to to sie dzieje xd Blanka szaleje! Rozdziql zajebisty!
Czekam na nexta!!!
Pozdro i WENY!!!
DZIZAS!!! * zużywa kolejne foliowe torebki* no sorry, ale zawsze jak się zaczynaja dzielić śliną i... no robić TO... mam odruchy wymiotne. >.<
Niby należę do mądrzejszej płci, ale ja sama nie rozumiem po co mieć tyle ubrań. Ja bym najchętniej cały czas chodziła w dżinsach, T shiercie i dresie. I adidasach. Cx i zamiast kupować sobie ,, sexi ciuszki" xD kupiłabym sobie papuge lib sowe ^^
Ale jak tą 1 cz. Jelsy skończysx w najlepszym momencie...to nwm co ci zrobię.
Weny i czasu życzę!
Agadoo
Prześlij komentarz