Ile nas tu było

poniedziałek, 5 października 2015

Jelsa: Rozdział 14

Wszyscy dalej siedzieliśmy w moim pokoju. Przyznaje dziwnie się czułem. Nie mogłem się z nimi nawet porozumieć. Cały czas z mojej paszczy wydobywały się tylko pomruki, chodź starałem się, aby wyszło z tego ludzkie słowo. Cały czas w pokoju była ta niezręczna cisza. Każdy usadowił swój tyłek na łóżku czy fotelach. Jedynie Elza usiadła obok mnie i we mnie wgapiała. Zrezygnowany położyłem się i ułożyłem głowę na jej kolanach. Co jakiś czas wgapiałem wzrok w zestresowanego Kangura. I czego on się tak boi? Tak wiem, że jestem lisem, ale to wciąż ja. Widziałem, że North i Ząbek starali mu się to wmówić, ale on dalej trzymał się swego. Poczułem lekkie i przyjemne głaskanie po szyi i grzbiecie. Zerknąłem lekko w górę. Elza starała się przetrawić sytuacje z dzisiejszego dnia, a jak widać głaskanie mnie jej pomaga. Po chwili milczenia, ciszę przerwał Mikołaj.
-I co teraz zrobimy? Za wór prezentów nie wiem jak go odczarować! -powiedział smętnie.
-Gdybyśmy go chociaż rozumieli. -westchnął Czkawka.
-Poczekajcie! Mam pomysł! -zawołał trochę wesoło Kristoff.
-Co się stało!? -zawołała Anka z iskierką nadziei.
-Nie wiem jak go odczarować, ale chyba wiem, jak go możemy zrozumieć.
-Niby jak, też mamy się w lisy zmienić?-powiedziała znudzona Merida.
-Ty to nie musisz rudzielcu!-posłał jej wrogie spojrzenie blondyn-Patrzcie!
Kristoff zaczął używać swoich zdolności elektronicznych i takich tam i nad jego ręką, zaczęło składać się jakieś metalowe ustrojstwo. Kiedy skończył, przedmiot opadł na jego dłonie. Obejrzał go jeszcze, po czym rzucił do Elzy. Wtem ja sam mogłem go dokładniej obejrzeć. Wyglądało jak jakaś obroża.
-Co ty chcesz go na spacer wyprowadzić czy co? -powiedziała lekko zdenerwowana Elza.
-Nie! Ta obroża to taki jakby zwierzęcy tłumacz. Załóż ją Jack'owi, to może go zrozumiemy.
-Obyś miał racje. -mruknąłem, lecz oni tego nie zrozumieli.
Jak jakiś wytresowany piesek usiadłem przed ukochaną. Ta delikatnie założyła mi metalowe, ale za to lekkie ustrojstwo. Małe światełko wybudowane w obroży, które z początku świeciło się na czerwono, zaświeciło się na zielono.
-Ok, Jack, więc jeśli chcesz coś powiedzieć, to pomyśl o tym, a ta maszyna powie to za ciebie.
Ok, no więc co by tu powiedzieć. A w ogóle co to za różnica?
-Lubie placki! -usłyszeliśmy kobiecy dźwięk, wydobywający się z maszyny.
Spojrzałem wrogo na Kristoffa, który ustawił mi kobiecy głos.
-Sorki! Już ci to przestawiam, ale chociaż wiemy, że ta maszyna działa.
Blondyn podszedł do mnie i coś tam przestawił, po czym odszedł na swoje miejsce.
-Ok, spróbuj teraz.
-Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy...no nareszcie- powiedziałem, już swoim głosem.
-Świetnie! Więc skoro już cię rozumiemy, to może opowiesz nam, co się stało?
-No więc kiedy patrolowałem biegun, to spotkałem Mroka. Wymieniliśmy parę zdań, a kiedy nazwałem go lisem, to sypnął mnie swoim piachem, a potem tylko ciemność. Ostatnie co pamiętam, to to, że powiedział "A mówiłem ci już o swojej nowej umiejętności" czy coś takiego. Potem obudziłem się na jakiejś lodowej półce. Sądzę, że chciał mnie zrzucić z urwiska i zabić, ale nie zauważył tej półki.
-Potem musiał zabrać twój kij, złamać go i przynieść do nas. Niech ja go tylko dopadnę! -powiedział wściekle North.
-Ale nie to jest teraz najważniejsze. Mroka dopadniemy kiedy indziej. Teraz musimy zrobić coś z Jack'iem. Jeśli Pitch dowie się, że żyje, to na pewno będzie chciał się pozbyć, a teraz jest, jakby to powiedzieć...bezbronny.
-Ejj! Może i jestem małym i słodkim liskiem, ale obronić się umiem. -oburzyłem się.
-Jestem ciekawa jak? Pazurkami go podrapiesz czy ugryziesz w nogę? -powiedziała sarkastycznie Merida.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc zamilkłem.
-No dobra, więc do kogo dziś na noc idzie Jack?
-Musielibyśmy patrolować całą noc, a trzeba iść do szkoły, więc my odpadamy. Sorki Jack. -powiedział Czkawka.
-Ja też nie mogę. Mam całą masę zębów do zbierania. -oznajmiła Wróżka.
-Ja też jestem zajęty i wygląda na to, że Piasek też- powiedział North.
-Zając zostajesz ty. -powiedziała Wróżka.
-Ale...ale on jest lisem!
-Zając, proszę cię uspokój się. Pamiętaj też, że to i tak Jack.
-Ale?...No dobra...Jakby co, to zaraz przyjdę.
Powiedział, po czym tupnął parę razy łapą w podłogę i zniknął w swoim tunelu.
-No dobra. Musimy lecieć. Tylko jak my wrócimy do domu?-oznajmiła Elza.
-Mogę wam pomóc. -powiedział North, po czym wyjął z kieszeni jedną ze swoich śnieżnych kul.-Proszę, jeśli chcecie teleportować się do domu, powiedzcie adres domowy tej kuli, a ona wal przeniesie. Tak samo możecie zrobić, aby przenieść się tutaj. Powiecie baza mikołaja i już.-podał ją Elzie
-Dziękujemy. No dobra, zbieramy się. Cześć Jack, do jutra!
-Pa!-pożegnaliśmy się.
Elza powiedziała szeptem do kuli ich adres, po czym rzuciła ją przed siebie. Po chwili przed nimi pojawił się portal, do którego weszli i zniknęli. Ząbek z Piaskiem też już mnie pożegnali, a Mikołaj poprosił, abym zaczekał w tym pokoju na Zająca. Przytaknąłem głową na znak zgody, po czym położyłem się na łóżku i zacząłem czekać na Kangura. Nareszcie po jakiś 10min. łaskawie się zjawił.
-No dobra, wskakuj. -powiedział niechętnie, po czym odsunął się parę metrów ode mnie.
Przewróciłem oczami, bo w końcu czego on się boi. Doskonale wie, że to ja. Niechętnie zszedłem z wygodnego łóżka i wskoczyłem do norki. Na tych małych łapkach nie mogłem utrzymać równowagi i w połowie drugi wywaliłem się i dalej poturlałem. Ała! Po chwili całe wirowanie ustało, ale za to uderzyłem o coś twardego. Powoli wstałem i pokręciłem głową. Kiedy otworzyłem oczy, zauważyłem przed sobą coś w rodzaju żelaznych krat. Po bokach podobnie, a na górze również metal. Nagle usłyszałem TRZASK! i obróciłem się do tyłu. Nie no bez jaj, Kangur zamknął mnie w klatce! Chyba jednak trochę przesadza. Spojrzałem na niego z takim zażenowaniem. Ten schował się za jednym z kamieni i nawet nie raczył na mnie spojrzeć.
-Nie no Zając weź się ogarnij i mnie wypuść!
Nie usłyszałem odpowiedzi, tylko taki jakby cichy szloch. Nie mówcie mi tylko, że zmutowany Zając będzie mi tu płakał.
-Możesz przestać wyć i mnie wypuścić?-nic, znowu...-A tak w ogóle dlaczego się mnie tak boisz?
-Bo jesteś lisem! -usłyszałem.
-Gratuluje za spostrzegawczość, ale inne zające nie boją się ich tak jak ty. Możesz mi to wytłumaczyć?
Kangur po chwili wyszedł z kryjówki, ocierając łzy i usiadł na głazie. Czułem, że to będzie długa historia, więc również usiadłem.
-Parę lat przed tym, zanim Księżyc mnie zmienił, miałem dom, rodzinę... Pewnej nocy, kiedy wszyscy spaliśmy w naszej norce, usłyszałem ciche warknięcia i szczekania. Zerwałem się na równe łapki i dobudziłem braci, siostry i rodziców. Ci kazali być nam cicho i się nie ruszać. To jednak nic nie pomogło, ponieważ jeden z rudych pysków wlazł nam do kryjówki i zaczął węszyć. Byłem wtedy jeszcze malutki. Najmłodszy z rodziny. Z pyska pociekła ślina. Bardzo się bałem. Po chwili pysk wyszedł, a jego właściciel powiadomił resztę o znalezieniu ofiar. Zaczęły kopać i rozwalać nasz dom. Po chwili widzieliśmy je w całej okazałości. Jeden z nich, biały jak ty, warknął na nas, po czym kłami zagryzł tatę, po czym mamę. Widziałem jak rzucał ich martwych reszcie lisów, a te szarpały gwałtownie ich mięso. Ja wykopałem sobie maleńką norkę w ściance i się tam ukryłem. Widziałem jeszcze, jak pysk zabiera resztę mojego rodzeństwa i razem z resztą lisów ich szarpią i zjadają. Ten obraz został mi przed oczami do te chwili. Nawet nie wiesz jak się wtedy bałem. Kiedy wszystkie hałasy ucichły, wyszedłem z kryjówki, a potem z zawalonego domu. Na trawie w okolicy była wszędzie krew i małe fragmenty futerka mojej rodziny. Zacząłem płakać,a to ponownie przywołało bandę lisów. Zacząłem uciekać. Z racji tego, że mieszkałem w Australii, to nie było gdzie. Po paru kilometrach zacząłem się męczyć, a lisy doganiać. Straciłem wszelką nadzieje na ratunek, kiedy napotkałem stado Kangurów. Jeden z nich zauważył co się dzieje, więc schował mnie do swojej torby, a reszta stada pogoniła intruzów. Od tamtej pory się mną zajmowały i stąd te bumerangi.-powiedział ocierając łzę.
-Przykro mi. Może nie miałem tak paskudnej przeszłości, ale to nie znaczy, że musisz bać się mnie. Przecież nie wszystkie lisy takie są. Parę dni po tym jak stałem się Jack'iem Mrozem spotkałem wilka. Jak wiesz zwierzęta nas widzą, a w naszym miasteczku uważano je za demony i same zło. Bałem się, więc zacząłem uciekać, ale to nie pomogło ponieważ natknąłem się na drugie stado. Już alfa wilków miał mnie zabić, kiedy zauważyłem napadającego go wilka. Tego samego co spotkałem na początku. Uratował mi życie. Zaprzyjaźniłem się z nim i traktowałem jak swojego pieska. Potem sam wiesz, po paru latach umarł. Nie możemy żyć przeszłością, a teraźniejszością.
Usłyszałem jak Zając westchnął, po czym rzucił jednym z bumerangów w stronę klatki. Krzywa deska urwała kłódkę i otworzyła klatkę. Popatrzyłem niezrozumiale na Kangura, po czym wyszedłem z "więzienia". Podbiegłem powoli do niego, aby się jeszcze tak zbytnio nie przestraszył. Oparł się łopatkami o głaz i chyba próbował usnąć. Skrzywiłem lekko głowę, po czym położyłem się parę metrów dalej od niego, bo widać było po nim, że jeszcze się bał. Przed zaśnięciem usłyszałem jeszcze ciche dziękuje, a potem tylko ciemność.

Perspektywa Zająca
-Dziękuje -powiedziałem wdzięcznie Jack'owi za pomoc w częściowej pokonaniu lęku, ale chyba spał więc nie usłyszał.
Zamknąłem powoli oczy i również zasnąłem. Obudziłem się w środku nocy. Niepomalowane pisanki spały, Skalny Strażnicy również, biały lis drżał z zimna...Zaraz! Lis! Zerwałem się od razu na równe łapy i już miałem uciekać, kiedy przypomniało mi się kim jest ten puchaty zwierz. Rozluźniłem się już trochę, bo przypomniałem sobie słowa Northa "Przecież ten lis to Jack. Jest niegroźny". Podszedłem powoli do niego, aby mu się lepiej przyjrzeć. Jest nawet słodki jak śpi. Wtem zauważyłem, że trzęsie się z zimna. No tak, Mrok zabrał mu większą część mocy. Biedak. Położyłem się koło niego i...przytuliłem. Traktuje Jack'a jak młodszego brata. Może jest dziecinny, wkurzający, mało inteligentny... i długo by jeszcze wymieniać, ale jest mi jak rodzina. Moje futro powinno go ogrzać. Miałem rację. Lisek wtulił się do mnie i już się nie trząsł. Przed ponownym zaśnięciem poczułem jeszcze jak się trochę wierci i zasypia mi na brzuchu.

Perspektywa North'a

Rano wezwałem wszystkich strażników oprócz Zająca, który jeszcze nie przyszedł, co jest dziwne ponieważ zawsze był pierwszy. Kiedy Wróżka i Piasek już przybyli, zaczęliśmy na niego czekać. Minęło 5 minut, 10 minut, 20 minut, 1 godzina... Gdzie on jest!? Powinien być już z Jack'iem dawno temu! Wtem koło nas otworzył się portal. Po chwili wyszli z niej młodzi przyjaciele Jack'a.
-Witam! -powiedział, po czym rozejrzał się dokoła Czkawka- A gdzie Jack i ten wielki królik?
-Jeszcze nie przyszli, a wezwałem ich już dobrą godzinę temu. A tak w ogóle to co wy tu robicie? Nie powinniście być w szkole?
-Odwołali nam dzisiaj zajęcia, bo większość nauczycieli się rozchorowała i nie było sensu prowadzić zajęć. -odpowiedział zielonooki.
-Może jednak chodźmy do Norki Zająca, bo zaczynam się martwić.
-Dobry pomysł. -oznajmiła Ząbek.
Wziąłem do ręki swoją śnieżną kulę po czym otworzyłem portal do Bazy Uszatego. Po chwili weszliśmy tam i to co ujrzeliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Myślałem, że zobaczę uciekającego Zająca ze strachu i wesołego i rozśmieszonego tą sytuacją goniącego go Jack'a w postaci lisa. A tu co? Zając smacznie śpi,a na jego brzuchu puchaty, biały lisek. Chyba Jack pomógł mu pokonać strach przed lisami. Widać było, że nastolatków to śmieszyło, bo robili zdjęcia na komórkach i wstawiali to na...jak mu tam...Snapchata? Mniejsza. Lodowa dziewczyna imieniem Elza zaczęła powoli do nich podchodzić i zbudzać ze snu. Pierwszy ocknął się Jack. Kiedy zobaczył, że śpi na Zającu, odskoczył od niego jak poparzony tym samym go budząc. Ten też trochę odskoczył i razem głośno krzyknęli:
-To on!-i wskazali na siebie.
-Dobra, tak wiem. Obije jesteście mięciutcy i słodziutcy, ale trzeba już wstawać! -zawołała Merida.
-Ja już, nie to co ten leniwy Kangur. -oznajmił Jack.
-A ci znowu swoje. -powiedziałem lekko zdołowanym głosem.


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

XD PIĘKNE! PADAM ZE ŚMIECHU!!! Bidny Zajoncek... [*] Ogólnie next zaczepisty! A Ollka, przeczytałam Twojego bloga o Jacku jako Trytonie, i muszę powiedzeć, ŻE TO JEST SUPET HIPER OSOM ZACZEPISTE I CZŁOWIEK DOSTAJĘ BOMBE WE (Ł) NY!!! PISZ DALEJ ALBO UMRĘ! !!
Z poważaniem,
Agadoo
P.S: Olka zyskałaś nowego żebraka.

Unknown pisze...

Jakie to urocze *.* Zajac i Jack jakie to musialo byc urocze xd Chce nexta!!! Nexta!!!!
Dzieki Agadoo :*
Pozdro i WENY!!!!