-Co tu tak głośno? Jeszcze wszystkich pobudzicie. -powiedziałam, przecierając prawe oko.
-Przepraszam mamo, ale wujek Flynn opowiadał mi taki jeden bardzo śmieszny kawał. Jak chcesz mogę ci go opowiedzieć?
-Może później. Idźcie się jeszcze kłaść, bo inni pewnie śpią.-pouczyłam.
-Słucham? Elza, dotychczas to tylko ty spałaś. Mamy już 10 i właśnie z Luną wybieramy się na śniadanie.
-Słucham?!-spojrzałam do środka pokoju i zerknęłam na zegarek. 10:02. Faktycznie. No dobra trzeba się ubrać. Luna chyba też musi, bo jest w piżamie.-No dobrze, Luna chodź się ubierzemy i zaraz dołączymy do reszty. A właśnie Flynn, Strażnicy dziś będą, czy nie, bo coś tam wczoraj mówili.
-Raczej nie, bo co?
-To dobrze, więc dziś z Luną odwiedzimy dziadków!
-Super!-ucieszyła się i od razu pobiegła do pokoju.
-No to widzim się zaraz! -oznajmił Flynn i poszedł w stronę Jadalni.
Zamknęłam drzwi i podeszłam do lustra. I w co by się dziś ubrać? Jest tak średnio ciepło, więc założę sukienkę. Po chwili wyczarowałam sobie długą, niebieską, lodową suknię, bez ramiączek. Przy piersi umieściłam parę lodowych kryształków. Włosy w gruby warkocz i na bok. Gotowe! Popatrzyłam w stronę córki. Heh, pamiętam jak to ja musiałam jej szykować ubrania, a potem słuchać, że ta bluzka się jej nie podoba. Teraz sama robi sobie zakupy i sama dobiera ciuchy i efekt jest niesamowity. Dziś miała na sobie o to:
No i jesteśmy już prawie gotowe. W łazience zrobiłyśmy sobie jeszcze lekki makijaż i ruszyłyśmy w stronę Jadalni. Przed wejściem czuć już było naleśniki. Czyli śniadanie robił Kristoff, bo tylko on robi je z twarożkiem i kawałkiem owoców. Mniam! Usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy jeść. Oczywiście bez śmiechów i rozmów się nie obyło. Ja przez ten czas rozmawiałam z Czkawką o moich planach. Zapytałam, czy nie mają ochoty lecieć z nami, ale postanowili zostać. Kiedy z Luną skończyłyśmy jeść, podziękowałyśmy Kristoffowi za smaczne śniadanie i wyszłyśmy z jadalni. Skierowałyśmy się w stronę wyjścia, a kiedy wyszłyśmy wystartowaliśmy. Luna leciała ładnie i zwinnie obok mnie.
-Ahh, pamiętam twój pierwszy lot. Z Czkawką musieliśmy cię ściągać z godzinę, bo bałaś się zejść. Hahaha!
-Jestem ciekawa jak wyglądał twój pierwszy lot?-prychnęła.
-Mój? No cóż, kiedy uczy cię lis, to jest trochę trudniej. -zaśmiałam się, ale kiedy przypomniałam sobie kim był ten słodki lisek, zeszkliły mi się oczy.
-Lis? Ale jak to?
-To długa historia.
-Pewnie związana z tatą, prawda?-zasmuciła się.
-Tak, ale nie rozmawiajmy o tym i cieszmy się dniem.
Zauważyłam, że Luna zrobiłam smutną minę i westchnęła. Trzeba będzie ją jakoś pocieszyć. Pomyślmy, co by zrobił Jack?
-Ej, co powiesz na mały wyścig do celu?
-Ok!
-No to wio!!!-krzyknęłam i przyśpieszyłam lot.
Leciałam jak strzała, lecz Luna była jeszcze szybsza. Ma to po ojcu.
Perspektywa Jack'a (szok, co?)
No dobra, wiem, że się tego nie spodziewaliście, ale DAM DAM!!! Jestem! No w połowie, bo jestem duchem. Jako zmarły niestety nie mogę się już spotykać, ani widywać z przyjaciółmi. Nie wiem co się u nich dzieje? Czy Elza nie pogodziła się z moją śmiercią? Jak w ogóle wszyscy się trzymają. Właśnie siedzę w chmurach z moją mamą i siostrą. Niedawno ich odnalazłem. Bardzo za nimi tęskniłem. Emma opowiedziała mi, co działo się z nią po mojej śmierci i w ogóle. Cieszyłem się jak głupi, że są ze mną, ale smuciłem, że nie ma przy mnie Elzy i reszty paczki. Wtem, nagle trafił we mnie jakiś biały piorun, który pojawił się znikąd. Poczułem duży ból. Ale przecież ja nie żyje, jak to możliwe, że czuje ból?! Kiedy zniknął, nie widziałem już mojej matki i siostry i zacząłem spadać z chmury, na której przed chwilą siedziałem. O co tu chodzi?! Nie mogłem wzlecieć jak zawsze w powietrze i po chwili wpadłem do wody. W końcu byłem na samym środku Oceanu Spokojnego, więc wody jest tu pełno. Nie miałem pojęcia co myśleć, więc już miałem wrócić do chmur, kiedy poczułem brak nóg. Spojrzałem niżej i ujrzałem swój wielki, niebieski, rybi ogon. Ale przecież w straciłem te moce kiedy umarłem!!! Chwyciłem się za głowę i wtem ujrzałem, że nie jestem przejrzysty. Zacząłem się dokładniej oglądać. Skóra, czuje ból, odzyskałem półbogie moce. Czyli wschodzi na tylko jedno. Ja żyję!!! Tylko jak to jest możliwe? Wtem, coś koło mnie przepłynęło, tylko, że tak szybko, że nie nie mogłem stwierdzić co. Zacząłem spontanicznie rozglądać się wokół, kiedy na przeciw mnie "stanęła" dziwna postać. W połowie ryba, w połowie człowiek. Wyglądem przypominał 30-letniego mężczyznę. Miał brązowe krótkie włosy, lekko umięśnioną klatkę, nienaturalne granatowe oczy i duży ciemnoniebieski ogon. Z lewym ręku trzymał coś w rodzaju Trójząb, tak jak ja swoją laskę.
-Witaj Jack. -przywitał się ciepło.
-Yyy, hej? Słuchaj, nie wiem kim jesteś, mam mętlik w głowie i w ogóle, więc mógłbyś zostawić mnie samego?
-Spokojnie. Jestem Water. North na pewno ci o mnie mówił.
-Yyy, tak tak. Sorki, ale myślałem, że będzie to jakiś stary dziadek z owłosieniem i ościstym ogonem. -zaśmiałem się.
-Wszyscy tak myślą. Chodź ze mną.-zaczął odpływać.
-Chwilka! Nie dziwi cię fakt, że z tobą rozmawiam i że mnie widzisz? Nie wiem czy wiesz, ale 12 lat temu umarłem.
-Tak wiem. Płyń za mną, a wszystko ci wyjaśnię.-powiedział spokojnie i płynął dalej.
Po chwili namysłu postanowiłem, że mu zaufam i popłynąłem za nim. Dobrze widziałem w ciemnościach w wodzie, lecz nie było to konieczne, ponieważ w jakiś magiczny sposób woda na dnie była przejrzysta i jasna. Było w niej wszystko widać. W końcu ujrzałem jakiś wielki pałac. Mniejszy od naszego, ale duży był. Wokół znajdowała się taka podwodna polana:
Pan Water wpłynął przez jedno z wejść do środka, a ja za nim. W środku było ja w normalnym mieszkaniu, meble i takie tam, tyle, że woda była do połowy. Gospodarz usiadł na jednym z foteli i wskazał na drugie, prosząc tym, abym usiadł. Zrobiłem to o co poprosił.
-No więc...
-A tak już oczywiście. A może przed tym coś zjesz?
-Nie dziękuje, chce po prostu wiedzieć, co się ze mną stało?
-No dobrze. Więc jak wszyscy wiemy 12 lat temu zginąłeś. Twoja ukochana załamała się tak samo jak reszta twoich przyjaciół. Kiedy dowiedziałem się o tym ja i widząc zrozpaczoną minę strażników, nie mogłem na to patrzeć. Od tamtego dnia starałem się wynaleźć jakąś formułkę, która cię ożywi. Nikt o tym nie wie, ale znam się odrobinę na magi i alchemii. No i właśnie dziś mi się udało.
-Łał. Sam nie wiem co powiedzieć. Na pewno dziękuje za te wszystkie starania, ale teraz muszę wrócić do przyjaciół.
-I z tym może być problem. Według mnie powinieneś przez najbliższe parę miesięcy, około 3-4 posiedzieć u mnie. Poduczę cię syrenich mocy i w ogóle. Dla nich może być to wielki szok, kiedy od tak się tam pojawisz. Postaram się ich do tego jakoś przygotować.
-No sam nie wiem. Może to dobry pomysł, ale po tych 3 miesiącach wracam, tak?
-Oczywiście.
-No dobrze zgadzam się. Tylko pójdę może teraz chwilę popływać, przetrawić to wszystko i niedługo wrócę.
-Dobrze płyń, tylko tak aby nikt cię nie zauważył i pamiętaj wróć na wieczór.
-Dziękuje Panie Water!
-Może nie tak oficjalnie. Mówmy do siebie po imieniu. Jakub. -podał mi rękę.
-Jack. Chwilkę...Jakub? Czyli inaczej Kuba? Kubuś Water?
-Tak wiem i od razu wyprzedzę pytanie, nie to nie ja wymyśliłem ten napój!-zaśmialiśmy się.
-No dobrze, to do zobaczenia!
Perspektywa Luny
Właśnie dolatywałam do domu dziadka i babci. Jeszcze 100m...75m...35m...5m...wygrałam!!!! Wylądowałam prosto przed drzwiami i odwróciłam się w stronę nadlatującej mamy. Była zaraz po mnie tylko z opóźnieniem 5 sekund. Hah! Poprawiłyśmy sobie włosy i zapukałyśmy do drzwi. Po chwili usłyszałyśmy ciche tupnięcia, a następnie ujrzałyśmy, że klamka drzwi opadła na dół. Drzwi otworzyły się, a w nich stanęła moja kochana babcia. Przytuliłam ją na przywitanie. Mama również. Babcia powiedziała, że w salonie czeka dziadek. Bez namysłu zostawiłam babcię z mamą i poleciałam do niego. Siedział na kanapie i oglądał jakiś stary serial. Kiedy mnie zauważył, powoli wstał, a ja go przytuliłam.
-Jakaś ty już duża.
-No duża już jestem, Nawet siwych włosów mam więcej od ciebie.-zaśmiałam się.
-A gdzie twoja mama?
-Jest z babcią w holu. A ty dziadku jak się czujesz?-dziadek często choruje i dlatego pytam.
-Kiedy ty przyjeżdżasz to mógłbym całą noc tańczyć.-uśmiechnął się.
Po chwili do pokoju weszły również mama i babcia.
-Cześć tato!
-Witaj córeczko.
-Jak się tata czuje?-zapytała z troską.
-Na wasz widok świetnie. I jak się trzymasz? Wiem, że dziś 4 stycznia.
-Jest dobrze.-odpowiedziała lekko smutna.
-A o co chodzi z tym 4 stycznia? To jakieś święto państwowe czy coś?
-Nie słonko, tu chodzi o twojego tatę. Dziś powinien obchodzić już 330 urodziny.
-Łał. Jestem ciekaw jak wyglądał na swój wiek?-zamyśliłam się.
-Luna proszę cię przestań.-pouczyła mnie mama.
-Ale co ja zrobiłam? Wszyscy wiecie tyle o tacie, a ja nawet nie wiem jak się nazywał!-zaczęło mnie to drażnić.
-Powiedziałam, że on jest już zamkniętym rozdziałem w naszym życiu!
-Może dla ciebie! Nie wiem jak wyglądał, jak się nazywał i jaki był, oprócz tego co się przed chwilą dowiedziała, ale to dużo nie jest. Nie wiem dlaczego nie chcesz mi o nim nic powiedzieć!? Mam chyba do tego prawo!!? Boli cię to że nie żyje, a mnie to, że go przy mnie nie ma i kompletnie nic o nim nie wiem!!! Przykro mi dziadku, babciu ale idę stąd.-ostatnie powiedziałam spokojnie.
Wstałam i podeszłam do drzwi prowadzących na taras. Wyszłam przez nie i poleciałam jak najdalej się dało. Usłyszałam jeszcze za sobą głos mamy mówiący "Luna stój!!!", lecz go zignorowałam i odleciałam. Leciałam bardzo długo, tak, żeby nikt mnie nie znalazł. Leciałam tak z godzinę i wylądowałam na jakiejś małej wysepce na środku Oceany Spokojnego. Chciałam pobyć sama. Dlaczego ona taka jest? Namówiła wszystkich, aby nikt o niczym mi nie mówił. Przecież mam prawo coś o nim wiedzieć, prawda? Wujek Czkawka powiedział mi kiedyś, że ich ostatni kontakt był w dniu, kiedy napisał coś na lodzie. Próbowałam w ten sposób z nim rozmawiać, lecz nigdy nie odpisywał. Westchnęłam. Usiadłam i oparłam się o jedną z trzech palm, po czym zamknęłam oczy.Chciałam to wszystko jakoś przetrawić, kiedy usłyszałam czyjść głośny oddech. To pewnie mama, albo któreś z jej przyjaciół. Czego oni tu chcą?!
Perspektywa Jack'a
Popłynąłem na powierzchnię i wyczołgałem się na jakąś małą wysepkę z trzema palmami. Nie miałem czym wysuszać ogona, więc zostawiłem go na swoim miejscu. Oparłem się o palmy, przecierając twarz i głośno westchnąłem. Myślałem,że w spokoju odpocznę i wszystko przemyślę, a tu nagle słyszę szuranie czyiś butów. Czyli nie jestem tu sam? Tylko kto by leciał czy płynął tu tyle mil, aby być na tej wysepce. Spontanicznie odskoczyłem na bok, bo przyznaje, że się lekko wystraszyłem. Miał mnie w końcu nikt nie zauważyć. Istota, która ze mną tam siedziała, też się wystraszyła i w tej samej chwili co ja odskoczyła. Zaczęliśmy się sobie przyglądać. Była to młoda dziewczyna...około 12 lat. Długie białe włosy i duże niebieskie oczy. Przypominała odrobinę mnie, co nas zdziwiło. Spojrzałem w jej głowę. Miała tyle pytań. Ale zdziwiło mnie jedno: Kim jest mój ojciec? A co ona go nie zna? Biedna. Postanowiłem przerwać tą ciszę:
-Yyy, hej?
-Kim jjesteś?-zapytała lekko wystraszona.
-Jestem Jack Mróz. A ty?
-Luna. Jesteś syreną?
-Trytonem. Co ty tu robisz?
-Uciekłam chwilowo od matki. Pokłóciłyśmy się.
-Przykro mi. Tylko jedno pytanie mnie męczy...Jak się tu znalazłaś?
-Umiem latać. Mama mówi, że ona i ja jesteśmy duszkami czy czymś takim.
-To tak samo jak ja.Mam również lodowe moce.-wysypałem trochę śniegu na jej głowę.-Jestem duchem zimy i zabawy, a ty?
-Masz takie same moce jak ja i moja mama! A z tym duszkiem to nie wiem. Nie dane mi było się tego dowiedzieć.-zasmuciła się.
-Jestem pewien, że kiedyś ci się uda. Ja sam długo szukałem.
-Dzięki.
-No dobrze, muszę już płynąć. Pa!
-Chwilka! A zobaczymy się jeszcze?-zapytała z nadzieją
Hmm, sam nie wiedziałem. Spojrzałem na wodę, w końcu Water zabronił mi się spotykać z innymi. Potem spojrzałem na Lunę. Wydawało mi się, że skądś ją znam, że jest mi bliska. Jestem w końcu też duszkiem Zabawy, a uszczęśliwiać dzieci to mój obowiązek, więc czemu nie?
-Co powiesz na jutro w tym miejscu? -zacząłem czołgać się do wody, i po chwili już w niej byłem.
-Zgoda! To jutro o tej samej porze! Pa! -i odleciała.
-Pa! Tylko pamiętaj nic o mnie nie mów nikomu!-rzuciłem na wychodne i zanurkowałem. Miałem płynąć już do pałacu Jakuba, kiedy obróciłem się jeszcze w stronę dziewczyny. Nie widziałem jej już, ale popatrzyłem. Wydała się bardzo miła i sympatyczna, ale również zagubiona.
-I jak tam rozmowa?-usłyszałem za sobą męski głos, należący do Watera.
-Yyy, dobrze. Sorki, ale jakoś tak wyszło.
-Nie szkodzi. Kontaktu z córką nie mogę ci zabronić.-uśmiechnął się głupio.
-Zaraz, co?!?! Jak to córką?!?!-byłem przerażony.
-Luna to twoja córka. Zaraz po twojej śmieci, okazało się, że Elza jest w ciąży. Z racji, że ty nie żyłeś jeszcze bardziej to przeżywała, ale dala radę. Mała ma twój charakter,-zaśmiał się pod nosem.
-Znasz ją?
-Tak, przylatywała z resztą nieraz do mnie w odwiedziny. Na tej właśnie wysepce.
-Ale dlaczego ona nie wie, że ja jestem jej ojcem? Zajrzałem jej do głowy i nic w niej o mnie nie ma, oprócz tego, że chciała by wiedzieć, kim on jest?
-Elzę bolało to, że nie ma cię przy niej i dlatego nic jej o tobie nie mówiła. Reszta to zrozumiała i postępują podobnie. Ja też, żeby nie było,chodź z czystą chęcią bym jej to wyjaśnił.
-No super. Nie ma cię 12 lat i się okazuje, że masz córkę.
-A masz zamiar jej powiedzieć?
-Jeszcze nie. Chce, aby lepiej mnie poznała, a ja ją. Bo co jeśli, mnie znienawidzi. Co ze mnie będzie za ojciec?
-Rób jak chcesz. Ale teraz wracajmy do domu, mam dla ciebie już wolny pokój.
-Dobrze. Muszę to wszytko jeszcze bardziej przemyśleć.
_________________________________________________________________________________
Hejo!
No i mamy 1 rozdział za sobą!
Jak myślicie? Jack sprawdzi się w roli ojca? Czy Luna go polubi?
I jak reszta zareaguje, na jego powrót (ale to trochę później)?
Next pojawi się jutro lub w weekend.
A teraz idę spać, bo niedawno wróciłam i jestem wykończona.
A właśnie, zapomniałabym, zapraszam was na mojego bloga o youtuberach i przygodach Remka (reziego) i naszej bohaterce Natalii!
A teraz Narka!
4 komentarze:
Wredna Elsa. Fajna córunia. Szok przez zmartwychwstanie Jacka. Nieźłe spotkanko. Kupa nowych wątków JUPIII!!!
Tak w skrócie to był opis moich przeżyć po przeczytaniu. C; Jacuś pewnie będzie bardziej przyjacielem niż tatuśkiem.
Idę z powrotem pławić się w depresji z powodu wiecznego odrzucenia.
Agadoo
Jack żyje!!! :D Jeah XD Ale jest trytonem xD Ale twój tryton jest lepszy od mojego xD Czuję się zazdrosna xd Nieważne xD Elsa i Luna są takie słodkie! xD Nie mogę się doczekać kiedy Luna odkryje że jej tata to ryba xD Rozdział zajebisty! Jak zawsze xD
Czekam na Nexta!!!
Pozdro i WENY!!!!!
Taka mała poprawka. Jack nie jest w pełni Trytonem. Może mieć nogi, ale to wtedy kiedy łuski będą suche, tak dla jasności. Smoczą moc też ma, ale będzie jej używał w późniejszych rozdziałach ;)
Aha xd To sorki
Prześlij komentarz