Ile nas tu było

niedziela, 11 października 2015

Jelsa: Rozdział 16

Na śniadaniu staraliśmy się zachować spokój. Nie chcieliśmy, żeby zaraz coś palnąć, ci zaraz by zaczęli coś podejrzewać, potem wypytywanie co robiłem z Elzą w nocy i kończy się na słowach "Uprawialiście sex?!" lub "Znów ze sobą spaliście?!", więc praktycznie nic nie mówiliśmy. Nie mówiłem tego nikomu, ale od samego rana, już odkąd wstałem, mam takie złe przeczucia co do dzisiejszego dnia. Mam jednak nadzieje, że to tylko takie uczucie, a nie prawda. Ignorując więc swoje obawy, wyszedłem z Czkawką z Jadalni. Poprosił mnie o wspólną przejażdżkę naszymi autami (pamiętacie je? Te Audi R8 Spyder?). Oczywiście się zgodziłem, bo nie jeździłem nim sam z parę miesięcy. Zaraz po dotarciu do garażu, wsiadłem za kierownicę i włączyłem silnik. Ahh, ten piękny warkot spod maski to jak lek uspakajający. Czkawka łaskawie otworzył drzwi garażowe pilotem i ruszyliśmy w drogę. W promieniu paruset kilometrów jest odludzie. Dlatego uważam, że to idealne miejsce na naszą bazę. Wjechaliśmy na starą trasę, która jest już nie używana, ale nadaje się do jazdy. Tam się po ścigałem z Czkawką. Oczywiście jak zwykle był remis, bo obije jesteśmy nieźli w te klocki. Uwielbiamy jeździć super autami i w ogóle. Prawie jak w tym filmie "Szybcy i wściekli". Jeździliśmy tak jeszcze z parę godzin, ale kiedy zaczęło się nam kończyć paliwo, to podjechaliśmy na CPN, zatankowaliśmy i wróciliśmy do domu. Każdy z domowników był w salonie i gadali. Dosiedliśmy się do nich i słuchaliśmy. Aktualnie opowiadała Punka:
-...No i wtedy Julek wystraszył się mojego Kameleona. Hahaha. -wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Jak dla mnie to była żaba! Chodź i tak koń tego głupiego policjanta nie był lepszy. Myśleli, że ukradłem jabłko.
-Chodzi Ci o Maxsia? Nie wiem o co ci chodzi? On był przeuroczy.
-Ta, szczególnie jak mnie kopnął w brzuch. -i znów śmiech.
-A właśnie, zapomniałem wam powiedzieć o czymś. A więc przedwczoraj odkryłem, że mogę tak...no jakby to powiedzieć?... uformować swój głos, że tworzę potężną falę dźwiękową! Patrzcie!
Nasz Aniołek wstał i ze swojego magicznego patyczka stworzył gitarę. Zaczął coś na niego grać, a potem wydawał z ust bardzo melodyjny głos, który z każdą chwilą był coraz głośniejszy i głośniejszy, aż nie dało się go wytrzymać. Zaczęły uderzać od niego potężne fale dźwiękowe mogące ogłuszyć wroga. Każde z nas zatkało sobie uszy i schowało za meblem, aby fale w nas tak mocno nie nawalały. Po chwili Czkawka skończył i popatrzył na nas odrobinę zawstydzony.
-Przesadziłem?
-No może tak troszeczkę.
-Ja też ostatnio odkryłem. Mogę tworzyć taką małą iskierkę i rzucać nią w twarz komuś, a ta osoba od razu zaczyna się śmiać.-zawołał dumny Flynn.
-Ja odkryłam, że mogę kontrolować ciepło słońca, ale może nie będę tego pokazywać-spojrzała znacząco na mnie Ania.
-Rozwijacie swoje moce i dlatego odkrywacie ich coraz więcej. Z początku ja umiałem tylko oszraniać ludziom okna i szyby samochodów. A teraz...
-Oszraniasz jeszcze więcej! -zawołał Szczerbiec i wszyscy zaczęli się śmiać.
-Bardzo śmieszne. Szczerze, to nawet nie wiecie, jak chciałem was strzelić lodem rankiem w dniu, kiedy odkryliście mój sekret.
-Chodzi ci, kiedy zobaczyliśmy ciebie i Elzę w łóżku?
-Dokładnie!
-No dobra, wtedy nam się należało, ale spójrz na to z innej strony. Jeśli byśmy wtedy nie zachowali się jak idioci, to Elza nie uciekłaby, nie uratowałbyś jej i dalej byś ukrywał, że jesteś Duszkiem Zimy i Zabawy.
-I dlaczego ty zawsze musisz mieć racje?-skrzywiłem się do Flynna.
-No dobra, to co powiecie na...
Już miałem zaproponować pójście na basen, kiedy do pokoju wpadli jak opętani Strażnicy. Popatrzyłem na nich pytająco, a North na jednym wdechu wykrzyczał:
-MROKJESTWLESIEZARAZOBOKWASZEJBAZYISZUKACIEBIEJACK!!!
-Co?! Ale dlaczego mnie?! Czy on mi w końcu da spokój? Dobra, chodźmy i miejmy to z głowy.
Wszyscy wybiegliśmy z naszego domu i pobiegliśmy w stronę lasu który wskazał nam North. Na drzewach było pełno czarnego piachu. Jak tym razem znów zmieni mnie w jakieś zwierze, to go zabije! Zagłębialiśmy się w puszczę coraz bardziej, a im dalej zaszliśmy tym więcej było piachu. Byliśmy już coraz bliżej tego głupiego typka. Czułem już jego obecność. Chwile po tej myśli, pod moimi nogami przeleciała czarna strzała z piasku. Jeszcze nie dotarliśmy, a ten już we mnie strzela! Świn...!!! Może jednak nie będę kończyć. Mrok umie czytać myśli, a ja nie chce skończyć jako Jack Świnka Mróz. Ale wracając. Zaczęły biec w naszą stronę jakieś dziwne, czarne postacie. Wyglądały trochę jak trolle. Nie było ich dużo, więc zajęły się nimi nastolatkowie i Strażnicy. Ja pobiegłem dalej sam. Dam radę. Po chwili tak jak myślałem spotkałem Mroka. Uśmiechnął się do mnie szyderczo i zaczął cisnąć we mnie swoimi koszmarami. Zwinnie omijałem każe z niech, po czym strzelałem w niego lodem. Ten jednak zatrzymywał moje ciosy. Walczyliśmy tak z 10 min. Żadne z nas się nie poddawało, lecz ja i tak padałem już z sił. Mrok to chyba zauważył, ponieważ zaśmiał się złowieszczo i wtem, nagle poczułem, jak coś łapie mnie za ręce i zmusza do klęknięcia. Z barku sił, poddałem się niemiłemu upadkowi na kolana. Spojrzałem jeszcze tylko, na stwora który mnie trzymał. Był to dwumetrowy, czarny, piaskowy troll z dwoma rogami na głowie. Posłałem mu mordercze spojrzenie, po czym odwróciłem wzrok do Pitch'a.
-Czego ty ode mnie chcesz? -powiedziałem spokojnie, chodź w środku się gotowałem.
-Mi ciebie też nie miło widzieć. Nawet nie wiesz, jak wkurzasz mnie ty i reszta twojej bandy. Ile razy można cię zabijać, co? Jesteś jakimś kotem, co ma 9 żyć?
-I vice versa.
-Nawet ze świadomością, że zaraz zginiesz, to i tak humorek dopisuje. Nie dziwie się księżycowi, że cię wybrał.
-Ja za to nie wiem, kto wybrał ciebie.
-Och, to długa i piękna historia, ale nie ma teraz na to czasu. Załatwię tylko jedną sprawę i spadam stąd.
-Doprawdy?
-Owszem.
Czarny Pan stworzył pomiędzy swymi szarymi rękoma, wielki kolec, taki jakim zabił Piaska. Wymierzył go we mnie.
-Rozumiem, że chcesz mnie wykończyć mało szlachetnie.
-Szlachetnie czy nie szlachetnie, to nie ważne. Chce cię w końcu mieć z głowy i już!
Po tych słowach, Pitch dzięki jakiejś niewidzialnej sile, wystrzelił kolec w moją stronę z olbrzymią prędkością. Z racji tego, że trzymał mnie ten czarny śmierdziel, nie mogłem nic zrobić i oberwałem w brzuch. Przeszła mnie fala niewyobrażalnego bólu. Nigdy czegoś takiego nigdy nie czułem. Nie wytrzymałem w końcu i wrzasnąłem z bólu na całe gardło. Zaraz po tym, wokół Mroka pojawiły się jego koszmary, a potem w niego wniknęły. Padłem na kolana. Zaczął otaczać mnie jakiś szary proch. Może to był jednak inny kolec, niż ten którym oberwał Piasek? Całe ciało zaczęło mi drętwieć, ale ból i tak był niemiłosierny. Zauważyłem, że moja skóra zaczyna się rozpadać. Czyli tak działa to świństwo. Można powiedzieć, że mnie zżera i każdego kto do mnie podejdzie!

Perspektywa Elzy.
Walczyłam z jednym z tych okropnych trolli. Z resztą jak wszyscy.Były bardzo silne. Nawet Strażnicy nie dawali sobie rady. Po chwili usłyszeliśmy wrzask. Sam za siebie mówił, że był oznaką bólu. Jack!!! Chwilę po wrzasku, czarne stwory przestały atakować i zmieniając się w piaskową kałużę popędziły w stronę swego pana. Bez dłuższego namysły popędziliśmy za nim. Oby Jack nie był poważnie ranny!!! Po paru minutach biegu dotarliśmy na miejsce. I to co tak zobaczyliśmy, było koszmarne. Jack leżał skulony  na ziemi, a wokół niego wirował szary proch, który go znikał. Nad nim stał zadowolony ze swojej roboty Mrok, lecz kiedy nas zobaczył to zniknął razem ze swymi koszmarami. Byłam tym wszystkim przerażona. Chciałam podbiec i pomóc Jack'owi, lecz tn wystawił rękę i mnie zatrzymał.
-Nie podchodź! -powiedział słabo. -Ten proch cię zabije. -dodał po chwili
-A co z tobą?!- zaczęłam płakać.
-Mi już nic nie pomoże. -jęknął i lekko się skulił.- Tylko proszę cię, Elzo. Nie załamuj się i żyj dalej.
-Jak mam żyć dalej, ze świadomością, że cię już nigdy nie zobaczę!?-rozpłakałam się na dobre, a najgorsze było to, że nie mogłam do niego podejść i przytulić, chodź ten ostatni raz.
-Tak, wiem, że nie będziesz mnie widzieć, ale obiecuje, że będę przy tobie. Zatrzymasz mnie w sercu.
-Jack!
-Wybacz Mi. Tylko pamiętaj...Kocham Cię!
Po ostatnich słowach zamknął oczy, a proch który bez przerwy go okrążał, uniósł go lekko do góry, po czym zamknął Jack'a w jakimś szarym kokonie. Nagle zerwał się wiatr. Proch rozsypał się na wszystkie strony świata, nie robiąc nikomu krzywdy, a z białowłosego nic już nie zostało. Padłam zrozpaczona na ziemię i zaczęłam płakać. Tym razem on naprawdę odszedł. Na zawsze. Wszędzie wokół zaczął padać śnieg, chodź było ciepło. Nie mogłam w to uwierzyć. Wczoraj wyznał mi w końcu miłość, a dziś zginął na moich oczach. Wszyscy się załamaliśmy, ale nie tak jak ja. Ja go kochałam najbardziej na świecie. Płakałam cały czas, nikt nawet nie chciał do mnie podejść, pocieszyć, ale to tylko dlatego, że sami byli smutni. Nie zauważyłam nawet jak zleciało cały dzień, a ja nadal nie ruszyłam się z tamtego miejsca. Wiem, że obiecałam mu, że się nie załamię, ale ten płacz jest silniejszy ode mnie. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Czkawkę. Na policzkach miał ślady łez, lecz już nie płakał. Widziałam, że jest bardzo smutny, ale chce mi pomóc.
-Chodź do domu. Nie możesz tu siedzieć cały czas.
-A reszta?
-Strażnicy wrócili do siebie, a reszta jest już w domu. Siedzą w salonie.
-No...dobrze.
Powoli wstałam i ruszyłam z Czkawką. Nie chciałam stamtąd odchodzić, ale pomyślałam, że Jack chciałby, aby wróciła do domu. W czasie drogi, Czkawka mnie przytulał, co mnie odrobinkę pocieszało. Nie chciałam być teraz sama.
-Jak się trzymasz? -zapytał
-Kiepsko...A ty?
-Kiepsko...ale nie możemy się załamywać, tak? Jack, by tego nie chciał.
-Wiem, ale to jest takie trudne.
-Tak wiem. Ale zrozum...albo wiesz co? Posłuchaj...
Już wiedziałam, co Czkawka ma na myśli. Po chwili wyjął ze swojej kieszeni swój uniwersalny instrument i zrobił sobie gitarę, po czym zaczął śpiewać: Kolejna piosenka Czkawki XD
-Dziękuje. -naprawdę mnie pocieszył.
-Nie ma za co. Patrz już jesteśmy -wskazał na nasz pałac.
Dalej, bez żadnych już rozmów udaliśmy się do środka. Każde z nas rozeszło się do swoich pokoi. Wzięłam komórkę i zaczęłam przeglądać różne rzeczy. W końcu włączyły mi się zdjęcia. Większość była z Jack'iem, przez co po policzku spłynęło mi parę łez. W końcu natrafiłam na jakieś nowe, tylko skąd one się tam wzięły? A szczególnie ostatnie.
To zdjęcie z tego dnia, kiedy Jack pomógł mi okiełznać moc i był nasz pierwszy pocałunek.

A tu nas pierwszy spacer.

A to w odwiedzinach u Strażników.

A to? Chyba z naszego ostatniego wieczoru, kiedy...sami wiecie, tylko skąd ono się tu wzięło?

Nagle poczułam mdłości, a przecież dużo nie jadłam. Pobiegłam jak najszybciej do toalety i zwróciłam zawartość żołądka. Może to z tego całego stresu i dzisiejszych przeżyć? Wytarłam ręcznikiem usta, w którym miałam niesmaczny smak (masło maślane XD dop.aut.) i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam okropnie. Cały rozmazany makijaż i spuchnięte od płaczu oczy. Zmyłam stary makijaż i nałożyłam nowy, żeby jakoś wyglądać. Już miałam wyciągnąć z szafki szczotkę, kiedy zauważyłam pudełko z testem ciążowym. Tylko skąd on się tam wziął? Może Anka kupiła na zakupach dla jaj? Wtem pomyślałam, że te wszystkie mdłości mogą być powodem...wczorajszego wieczoru. Ale czy to możliwe?...że jestem w ciąży? Chwyciłam jak najszybciej pudełko i zrobiłam test. Poczekałam minute na pokazaniu wyniku. Jest! Dwie kreski...czyli jestem w ciąży!? No pięknie! I co ja teraz zrobię?! Jestem w ciąży z Jack'iem który nie żyje!!! Aborcji nie zrobię, bo to rzecz dla ludzi nienormalnych. Chce urodzić to dziecko, ale co będzie dalej? Muszę koniecznie z kim porozmawiać. Chwyciłam szybko telefon do ręki i wybrałam numer do Ani. Wiem, że mieszka niedaleko mojego pokoju, ale wolę, żeby to ona przyszła do mnie. Usłyszałam sygnał, a po chwili smętny głos siostry.
-"Tak Elza?"
-Aniu, proszę, przyjdź do mnie! Tylko szybko! -powiedziałam lekko przerażonym i zapłakanym głosem.
-"Elza? Co się stało?"
-Powiem ci jak przyjdziesz!
Rozłączyłam się. Zaczęłam chodzić po pokoju rozmyślając. W ogóle, jak to możliwe, że tak szybko zaszłam w ciąże? Przecież na to potrzeba paru dni. Może teraz, jako magiczna istota mam inaczej? To chore. Wtem z rozmyślań wytrąciło mnie pukanie w drzwi. Nawet nie wiecie, jak bardzo pragnęłam, żeby był to Jack, któremu będę mogła się rzucić na szyję i wypłakać, że miałam okropny sen, lecz i tak znałam prawdę. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je, tak szybko, że zanim Ania się skapnęła, to wisiałam jej na szyi.
-Elzo, wiem, że jest ci trudno, ale musimy się w końcu z tym pogodzić. Pamiętasz chyba o co prosił Jack?
-Tak, pamiętam. Ale teraz chodzi o coś innego. -zaprosiłam Anie do środka.
Obie usiadłyśmy na łóżku. Ania cały czas trzymała mnie za rękę, co mi pomagało, aby się jej wygadać. Muszę to komuś powiedzieć.
-No więc, co się stało?-zapytała z głosem pełnym troski.
-Aniu, ja...-zacięłam się.
-Spokojnie. Dziś to mnie już nic nie zdziwi. -powiedziałam trochę smutno.
-Ania, ja...jestem w ciąży.
-Co?! Ale jak, gdzie, kiedy, z kim?! -widać, że jednak ją zaskoczyłam.
-Wszystko zdarzyło się wczoraj z... -rozpłakałam się.
-Z Jack'iem prawda?
-Tak. Aniu i co ja teraz zrobię? Sama nie wiem co już myśleć. Nieraz myślę, że to, że Jack nie żyje wyjdzie mu na dobre, bo przecież wiesz jaki on był. Gdyby dowiedział się, że spodziewamy się dziecka, załamał by się. Przecież on lubi być wolny i dziecko by tą wolność mu odebrało. Zmiany pieluch, zarwane noce i tak dalej. Ale co zrobić mam ja? Jak sobie poradzę?
-Ejj, spokojnie. Masz przecież nas. Jestem ja, rodzice, Czkawka, Merida, Kristoff, Flynn, Roszpunka. Na pieniądze też raczej nie narzekamy. A Jack, na pewno byłby szczęśliwy, a jak nie to spuściłabym mu niezły wpierdol!
-Dziękuje.

_________________________________________________________________________________
Witojcie!
Tak wiem, wow, Elza w ciąży z Jack'iem który nie żyje.
Następni i ostatni rozdział tego sezonu pojawi się max. w środę.
A teraz mały konkurs!
Jak się już pewnie domyślacie, chodzi o imię dla dziecka. Nie zdradzę wam, czy będzie to chłopiec czy dziewczynka, więc podawajcie imiona.
Ale jest jedna zasada: Muszą chodź trochę kojarzyć się ze śniegiem, zimą lub lodem!
A teraz życzę dobranoc i miłych snów!
Narka!
  


5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

WTF!? CZY TY NIE PRZESADZASZ Z TYM ZABIJANIEM JACKA!?!?!? O.o
ELSA. W. CIĄŻY. I KOLEJNE WTF WUT!??!
Normalnie ten next zaskoczył mnie...BAŁDZO. Z wyjątkiem kolejnej śmierci Jacka, tego się spodziewałam. C; Masz jak najszybciej zacząć pisać 2 część!!!
Zszokowana Agadoo

Unknown pisze...

O.o Nie! Jak mogłaś mi to zrobić?! Zabić Jacka dwa razy! A teraz na prawdę?! :'( I na dodatek Elsa jest w ciąży! O.o OMG!!!
Ja chcę nexta!!!
Pozdro i WENY!!!
P.S. Rozdzaiał na trytonie się tworzy... powoli ale się tworzy xD

Anonimowy pisze...

NO TO NIEH SIEM F KOŃCÓ STFOSZY.
x3
Agadoo

Unknown pisze...

poczekaj umarł ... ale pisałaś że będzie 2 jelsa więc jack raczej będzie albo dziecko będzie się nazywać Jack, albo olafm . a Wogule te tajemnicze zdjęcia hmmm... to może duch jack-a. a takie ptanie, to czy można zabic ducha bo nie kopie jakoś.

Nessaiaa (z jws wiki )

Anonimowy pisze...

Cześć Nessi! ^^
On jest duszkiem, NIE duchem. Amen. X3
Agadoo