Ile nas tu było

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 4: "Nie no bez jaj!"

Noc
Na zewnątrz, było ciemno. Jedynie gwiazdy oświetlały drogę wędrowcom. Ciężko mi się spało, ponieważ bałem się, że przez sen mógłbym nie zapanować nad mocą i zrobić krzywdę Emmie. Nadal nie mogę uwierzyć, że jest tu ze mną. Wtem poczułem coś na ramieniu. Zignorowałem to i spałem dalej. Po chwili znów to samo. Otworzyłem swe niebieskie oczy i ujrzałem twarz Emmy. Z racji, że byłem trochę zaspany, nie kontaktowałem jeszcze tak za bardzo. Położyłem głowę na leżącej prosto ręce i zmrużyłem lekko oczy. Zobaczyłem, że na jej twarzy malował się lekki strach i niepokój.
-Co się stało? -zapytałem ziewając.
-Jack... boje się. -odpowiedziała, lekko rozglądając się po pokoju.
-Czemu? Miałaś jakiś koszmar? -mam nadzieje, że to nie sprawka Mroka, bo inaczej go rozszarpię.
-Nie, tylko... Boje się, że dzisiejszy dzień to tylko sen. Że obudzę się i ciebie przy mnie nie będzie i że nie będę w ciebie wierzyć, a co gorsza widzieć.
Zmartwiło mnie to. Nie przyjemna myśl, przyznaje. Również się tego bałem, ale wierzę, że to wszystko prawda.
-Ej, nie bój się. Jestem przy tobie tak? -pokazałem jej swoją dłoń, a ta położyła mi na niej swoją- Widzisz, skoro możesz mnie dotknąć, to chyba jednak oznacza, że to nie sen, co?
-A no nie. -uśmiechnęła się lekko.
-No chodź tu! -uśmiechnąłem się i pomogłem siostrze wejść na swoje łóżko. Ta wtuliła się w moją pościel, która mi nie będzie potrzebna do snu i ułożyła głowę na mojej ręce. Kiedy chciałem ją przytulić, położyłem swą rękę na jej biodrze, gdy nagle drygnęła. No cóż, jako Duch Zimy jestem zimny. Szybko zabrałem rękę.
-Jesteś zimny. -mówiła. Ułożyłem swą rękę pod brzuchem, aby nie dotknęła Emmy. Ta jednak po chwili znów się odezwała -Ale to takie przyjemne zimno.- po czym wzięła mą rękę, kładąc ją na swym biodrze. Uśmiechnąłem się, po czym do niej wtuliłem i razem zasnęliśmy.

Perspektywa Zębuszki
Z samego rana przyleciałam do bazy Northa na jego prośbę. Przy Sferze Snów czekali już wszyscy, oprócz Jacka i jego młodszej siostry. Całą noc myślałam nad tym,jakim cudem ona jeszcze żyje. Przecież ona nie jest duszkiem. Wylądowałem na przeciw kłócących się Zająca z Northem. Jak zwykle ich uspokoiłam.
-Możecie się już przestać kłócić?! Wielkanoc jak i Gwiazdka są tak samo ważne, ok? -poprawiłam swoje pióra na głowie- A tak w ogóle gdzie jest Jack?
-Chyba jeszcze śpi z siostrą. Idziemy ich obudzić? -zapytał Miko.
-Jest już późno, więc... -uśmiechnęłam się chytrze.
-A więc chodźmy! -zawołał wesoły z tego powodu Zając.
Uszaty z Jackiem uwielbiają sobie dokuczać, ale w głębi są sobie jak bracia. I to właśnie w nich lubiłam. Oczywiście nie tylko to, ale głównie... Właśnie doszliśmy do pokoju. Pamiętam, jak pierwszy raz tam weszłam. Cały był oszroniony i lodowaty. Nikt by tam nie przeżył, hehe... Zaraz! Emma tam również jest!
-Ej, pamiętacie, że Jack ostatnio nie panował nad mocą!? A co jeśli on w nocy... -nie chciałam nawet tego dokańczać.
North popatrzył szybko na drzwi, po czym chwycił mocno klamkę i wparowali ostro do pokoju. O dziwo pokój był w ładzie, zero lodu czy śniegu. Jednak zdziwiła nas jedna rzecz. W pokoju nie było zimno, jak to zwykle w towarzystwie Jacka, lecz ciepły. Rozejrzeliśmy się, ale nasz wzrok przykuło łóżko i dwie osoby które na nim leżały. Frost spał z uśmiechem na ustach,a przy nim wtulona w niego Emma. Tak słodko wyglądają. Nigdy nie sądziłam, że z Jacka taki troskliwy braciszek. Ooo. Aż szkoda było ich budzić. No przynajmniej mi, bo Zając zaczął delikatnie szturchać białowłosego po ramieniu. Puściłam do niego rozgniewaną minę, ale ten się tym nie przejął i robił dalej swoje. Po chwili nastolatek lekko się poruszył i powoli otwierał oczy. Pierwsze na co spojrzał to na rozbawioną minę Uszatego. Posłał mu trochę złą minę, po czym delikatnie spojrzał na śpiącą Emmę. Lekko się uśmiechnął, poprawiając jej leżące na buzi włosy. Powoli zabrał swoją prawą rękę spod głowy siostry. Po chwili usiadł na łóżku z pytającym spojrzeniem na nas. North zaczął pierwszy.
-Musimy się -powiedział głośno, na co Jack szybko zareagował, pokazując najpierw znak "bądź ciszej" (palec na usta), a potem na Emmę- Przepraszam-dalej mówił szeptem- A więc jak mówiłem musimy się szykować. Będziemy mieli dziś bardzo ważnych gości, którzy chcą poznać nowego strażnika-spojrzał na Jacka.
-Mnie? Ale po co? Co to za sensacja z tym " WOW! Nowy Strażnik" -mówił cicho.
-Proszę cię nie zaczynaj. A teraz zacznij szykować siebie i swoją siostrę. Śniadanie za 30min.
Powiedział, po czym wszyscy wyszliśmy z pokoju Ducha Zimy i jego zaginionej siostry.

Perspektywa Jacka

I znowu to samo. "O mój boże, to ten nowy strażnik!!!" albo "Czy ten nowy strażnik to nie jest za młody?!". Miałem już powoli tego dosyć. Ile można? Rozumiem, raz, drugi, ale dzisiejsi goście będą już 34 osobami, którzy się tym ekscytują. Przekręciłem oczami, po czym wstałem z łóżka. Chwyciłem laskę i podszedłem do okna. Na zewnątrz śnieżyca, więc nie wyjdziemy pozwiedzać bieguna z Emmą. Wtem wpadłem na pewien pomysł. Odwróciłem się w stronę łóżka, do którego po chwili podszedłem. Uklęknąłem przed śpiącą twarzą siostry i szturchnąłem ją w ramie. Zaczęła się powoli budzić, więc odszedłem o krok do tyłu. Emma wyciągnęła ręce do góry, mocno się przeciągając, po czym pocierając oczy, wstała i uśmiechnęła się do mnie. Również odwzajemniłem uśmiech.
-Niestety trzeba wstawać, księżniczko.
-Ale dlaczego tak wcześnie? -jęczała, przecierając oczy.
-Ponoć ktoś chce mnie znowu poznać -przewróciłem oczami-, ale to później. Chciałbym ci zaproponować małą wycieczkę po śniadaniu. Co ty na to?
-Super! Idę się ubrać!
Krzyknęła wesoło, po czym pobiegła do szafy. Po chwili wyjęła z niej jakąś sukienkę, po czym wyprosiła mnie z pokoju, aby móc się przebrać. Oparłem się o ścianę, trzymając w prawym ręku kij i patrząc na małe elfy mające kupę roboty i niosące duże zabawki Yeti. Po chwili, drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a w nich stanęła moja kochana siostrzyczka. Ubrała się w pomarańczową sukienkę w falbanki i kołnierzykiem przy szyi. Do tego nie za grube żółtawe rajstopy i brązowe buciki. Ja sam nie lubię nosić butów, więc się za bardzo na tym nie znam, ale według mnie ładnie się ubrała. Uśmiechnąłem się do niej na znak, że mi się podoba (oczywiście jej ubiór!) i wskazałem mojej księżniczce stronę w którą mamy się udać. Ta od razu zrozumiała i udała się w stronę Jadalni. Po drodze witała każdego elfa czy Yeti, aż dziwne, że jej głos jeszcze nie wysiadł. Przecież były ich tysiące! W końcu jednak doszliśmy do wielkich drzwi, które pomogłem otworzyć Emmie. No cóż, były trochę ciężkie. Po chwili weszliśmy do środka i zajęliśmy swoje miejsca. North coś tam zaczął opowiadać, kto ma dziś nas odwiedzić, ale ja zbytnio nie słuchałem, ponieważ do zupy mlecznej, która była na śniadanie, dorabiałem sobie trochę kostek lodu.
-Jack! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
-Yyy... nie. Oj, no sorki, ale mam już powoli dość tych ciągłych ekscytacji tym, że jestem nowym strażnikiem. To strasznie męczące.
-Jack, rozumie, więc obiecuje ci, że to będą twoi ostatni goście, ok?
-Ok. -powiedziałem już trochę weselej.
Po chwili zaczęliśmy jeść swoje dania. Podczas gryzienia, jednak z kostek lodu, zauważyłem, że Emma na mnie dziwnie patrzy.
-Czy ty jesz lód?
-Tak, a co? -opowiedziałem pytając.
-Ale dlaczego?
-Hmm -myślałem, jak to jej wyjaśnić- O już mam! A więc, wam dzieciom potrzebne są witaminy, cukry, białka i tym podobne, a mi tak samo jest potrzebne coś zimnego, abym się nie zagrzał. Chyba sama czujesz, że u Mikołaja jest ciepło, więc sama widzisz.
-A więc dlatego jesz lód! -ucieszył się North
-No to kolejna zagadka rozwiązana - dopowiedziała Wróżka
-Zagadka? A wy co, quizy o mnie robicie?
-Nie, tylko nie wiemy jeszcze o sobie tylu rzeczy, a widzę, że z każdą chwilą dowiadujemy się o tobie coraz więcej.
-Ale śmieszne! Widzisz, co ja się tu z nimi mam, co? -ostatnie pokierowałem do Emmy.
-Są śmieszni -oboje się zaśmialiśmy.
Tamci jak na zawołanie się uciszyli i razem dokończyliśmy jedzenie. Po skończeniu, powiedziałem chłopakom i Wróżce, że lecę z Emmą na spacer i że przed przyjazdem naszych gości będę. Ci jednak się nie zgodzili, no przynajmniej na razie. Kazali zrobić mi jakieś badanie dla duszków. Nie wiedziałem o co im chodzi, ale poszedłem z nimi do jakiegoś wielkiego pokoju, które wyglądało jak sala operacyjna, co trochę mnie zaniepokoiło. Emma stała cały czas przy mnie i dopytywała się co mi zrobią. Uspakajałem ją, że nic, chodź sam nie byłem pewien tego co mówię. Zaraz po wejściu, North kazał zdjąć mi bluzkę i położyć się na tym "łóżku". Zrobiłem to co mi kazano. Zaraz po odsłonięciu klatki piersiowej, Zębuszka i jej małe podopieczne odleciały do swojego świata, a Emma była zachwycona, że jednak nie jestem aż takim leniem i mały sześciopak sobie wyrobiłem. Heh XD. Położyłem się w końcu za tym metalowym wyrku i czekałem co będą robić. Przede mną wisiał jakiś wielki monitor, który zaczął się do mnie przybliżać. Po chwili stanął, jakieś 50 cm, nade mną i zaświecił się lekko.  North z resztą stali przed jakimś monitorem i wgapiali się w coś.
-Ha, wiedziałem, że masz lód zamiast serca! -zaśmiał się Zając
-A ja, że masz marchew zamiast mózgu, tyle, że tego nie trzeba prześwietlać, aby to widzieć!
-Zamkniecie się w końcu? -zniecierpliwił się Miko- Jack, użyj jakoś swojej mocy. -rozkazał North.
Uśmiechnąłem się chytrze  i wyczarowałem śnieg, który po chwili rzuciłem na Kangura. Cicho się zaśmiałem, kiedy otrzepywał się z białego puchu. Emma również.
-Dziwne, twoja moc nie ma żadnego źródła. Cały ty produkujesz ją. -mówił Miko głaskając swoją brodę.
-To chyba dobrze, co nie? -zapytałem niepewnie.
-Trochę tak, trochę nie. Nie dlatego, że nie będziemy wiedzieli co się z tobą działo, przez ostatnie dni, a dobrze, bo gdyby jakimś cudem Mrok wrócił, to nie uszkodzi twojej mocy.
-Aha, no fajnie. To co, mogę już z Emmą iść? -zapytałem, wychodząc z pomiędzy łóżka, a wielkiej kamery.
-Yyy, tak. Tylko pamiętaj, żeby wrócić przed 18!
-Dobrze, tatuśku!
Zaśmiałem się, po czym wziąłem Emmą na barana i wyleciałem z bazy. Podczas pierwszych minut lotu, Emma trzymała się mnie kurczowo, ponieważ leciałem bardzo szybko, aby nie zmarzła na biegunie. A dalej leciałem już spokojniej. Siostrzyce się chyba podobało. Lecieliśmy tak jeszcze z 30 min. aż w końcu wylądowaliśmy na wielkiej polance, pełnej kwiatów, ptaków i słońca. Uhh, gorąco tu! Na samym środku polany stały trzy wielkie głazy. Były trochę poniszczone... przeze mnie. Tutaj ćwiczyłem strzelanie z kija lodem czy innymi śnieżnymi pociskami. Podszedłem powoli do zachwyconej Emmy i uklęknąłem przy niej.
-Co będziemy tu robić? -zapytała zachwycona.
-Widzisz te trzy duże głazy?
-Trudno ich nie zauważyć. -uśmiechnęła się.
-A więc kiedyś na nich ćwiczyłem strzelanie. Może teraz ty chcesz poćwiczyć. co?
-Ale z czego? Zapominasz chyba, że ja nie mam żadnej mocy. -zasmuciła się trochę.
-Ty nie, ale ja mam. Postrzelasz z mojego kija, co ty na to?
-Super! - aż skakała ze szczęścia.
-No to chodź.
Żwawo wstałem i podszedłem z księżniczką bliżej głazów. Zatrzymaliśmy się jakieś 5 metrów od nich. Podałem jej do ręki kij, a sam chwyciłem za końcówkę, aby dostarczyć mu moc. Wyjaśniłem jej jak się tym posługiwać, po czym zaczęła wymierzać w pierwszy kamień. Po chwili strzeliła, lecz nie celnie. Uśmiechnęła się smutno, po czym spróbowała ponownie. Za drugim strzałem, lód otarł się lekko od krawędź kamienia. Coraz lepiej jej szło. Poczochrałem jej włosy, na co ta ponownie przygotowała się do strzału. Wymierzała przez chwilę, po czym wystrzeliła w prawie sam środek. Przytuliłem ją z wielką radością, a ta z tej całej radości, chciała jeszcze postrzelać. Strzeliła, raz, drugi, trzeci, czwarty. Każdy był celny. Poprosiła o jeszcze raz, a jej słodkim oczkom, nie dało się odmówić. Stanęliśmy w tej samej pozycji,co cały czas. Chwyciłem koniec kija, dostarczając mu moc, gdy tu nagle, światło wydobywające się z laski, zamiast być niebieskie, zrobiło się złote. Zmarszczyłem, zmartwiony brwi i już miałem coś powiedzieć, kiedy niczego nieświadoma Emma wystrzeliła pocisk. Z kija nie wyskoczył lód czy śnieg, lecz żywy ogień, który po zderzeniu się z głazem, rozsadził go. Szybko odepchnąłem siostrę, jak najdalej od wystrzeliwanych kawałków kamienia i sam również się ukryłem. Zaraz po tym , jak kurz opadł, spojrzałem na miejsce eksplozji. Z kamienia pozostały tylko niewielkie fragmenty (Mój biedny głazik R.I.P). Wtem zaskoczony spojrzałem na Emmę. Leżała parę metrów ode mnie również patrzyła na rozsadzony głaz. Podbiegłem do niej, upewniając się, czy nic się jej nie stało. Nawet najmniejszej ryski. Całe szczęście. Po chwili wstaliśmy. Podszedłem powoli do swojej laski w wziąłem ją do ręki. I znów świeci się na niebiesko. Nic nie rozumiem. Skąd ten ogień? Rozejrzałem się po okolicy, ale nigdzie nikogo nie było. Stanąłem myśląc o co się tu przed chwilą stało. Podałem Emmie kij, aby go chwilę przytrzymała i podleciałem do góry, aby lepiej się rozejrzeć. Kiedy byłem już w górze, również niczego nie widziałem. Podrapałem się po głowie, gdy nagle usłyszałem krzyk Emmy. Spojrzałem w dół, słuchając tego, abym wylądował. Zrobiłem to co kazała. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, gdy nagle popatrzyłem na swój kij. Znów świecił na złoto. Nic nie rozumiałem. Wziąłem go na chwilę do ręki. Świeci na niebiesko. Dałem go Emmie, złoto. Po chwili wystrzeliłem jeden pocisk w niebo. Lód. Wtem wpadłem na pomysł, któremu jednak sam nie dowierzałem. Podałem książnice laskę, prosząc o próbę wystrzelania czegoś bez mojej pomocy. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, lecz zrobiła to co poprosiłem. Po chwili, laska, zaczęła mocno świecić na żółto i wystrzeliła potężny ognisty promień. Zakryłem swoje oczy, który oślepiał ten blask, chodź bałem się co dzieje się z Emmą. Po chwili światło zaczęło ustawać, a ja powoli zacząłem otwierać niebieskie oczy. Ujrzałem już wygasające światło ze swojego kija i trzymającą go siostrą. Jednak wyglądała ona trochę inaczej. Jej brązowe włosy, lekko zrudziały, oczy stały się pomarańczowo-żółte, a na sukience pojawiły się znaki słońca. Ta podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
-Jack, co się tu stało? Co się stało ze mną?! -oglądała swoje ubranie i włosy.
-Heh, samemu mi trudno w to uwierzyć, ale... stałaś się duszkiem!!! -wtem znów mocno ją przytuliłem.
-Duszkiem? Takim jak ty? To niesamowite!!! -krzyczała z radości.
-Ty najwyraźniej jesteś duchem światła i ognia. Niech tylko się reszta o tym dowie!
Wtem mi się przypomniało. Mieliśmy wrócić przed 18! A jest już patrząc na słońce 17:40. North mnie zabije! Ale może o tym zapomni jak powiem mu o Emmie.
-Emma, lecimy i to szybko, jeśli nie chcesz, aby twój brat skończył jako kolejny pomocnik Mikołaja.
Na te słowa Emma zaśmiała się i wskoczyła mi na barana. Biło od niej ciepło, które mnie ogrzewało, a to już dobre nie było.Przyśpieszyłem więc lot i po jakiś 30 minutach byłem na miejscu. Wleciałem przez okienko którym pada światło księżyca i wylądowałem na przeciw Northa i Kangura. Byli chyba źli, przynajmniej tak wnioskuje po ich minach. Nie zauważyłem nawet stojących na drugim końcu pomieszczenia, dwójkę "ludzi", którzy przyszli mnie zobaczyć
-Gdzieś ty był!? -ryknął Miko.
-Sorki, ale posłuchaj. Emma...
-Później nam powiesz, bo teraz mamy gości.
Przekręciłem oczami i razem z nimi(i Emmą) poszliśmy do dwójki istot, które tym razem chcą mnie poznać.
-Jack, przedstawiam ci Pannę Marię Forest i Pana Jana Water. Mario, Janie, przedstawiam wam nowego strażnika Jacka Mroza.
Zaraz po tym jak razem z Emmą ujrzeliśmy twarze gości zamurowało nas. Ich zresztą też. Kobieta miała zieloną, jedwabistą sukienkę, trochę wzorowaną na liściach:
(o taką)
Jej brązowe włosy opadały na ramiona i po części zakrywały zielone oczy. Mężczyzna zaś, miał na sobie taki jakby książęcy strój. Trudno to opisać:

(o taki)
Jego włosy były czarne i lekko poczochrane, a niebieskie oczy wpatrzone we mnie, starały się powstrzymać łzy. Wszyscy patrzyli na naszą milczącą czwórkę, której zaczęło zbierać się na łzy. Nie mogłem w to uwierzyć. Wczoraj znalazłem siostrę, a dziś ich? Jeśli to sen, to niech trwa wiecznie.
-Mama? -zapytałem, chodź znałem odpowiedź.
-Tata? -dołączyła Emma.
-Jack? -odezwała się Maria.
-Emma? -i oczywiście Jan.
Po chwili dezorientacji, odezwał się North.
-Czy ktoś mi może wyjaśnić, o co tu chodzi?!
-North... -mówiłem dalej zszokowany- T-to nasi rodzice.
Cała czwórka po chwili wpadała sobie w ramiona i zalała potokami łez szczęścia.
-Nie no bez jaj! -oburzył się Kangur- Jeśli oni wszyscy mają jego charakter-wskazał na mnie- to ja odchodzę!

1 komentarz:

Unknown pisze...

Aaaaaa!!!!! Emma ma nowe moce!!! I wgl Jack znalazł rodzinkę! :D So cute <3 Choć nie wiem czemu ale wygaje mi się to trochę podejrzane... No nie wiem xd I wgl Zajączku nie odchodź ;) Będzie super!