Perspektywa Czkawki:
-Czkawka? -powiedział trochę zaspanym głosem.
Byłem na siebie trochę zły, że go obudziłem, ale z radości, że żyje, to o mało nie wybuchłem.
-Jack! -powiedziałem pół krzycząc i starając powstrzymać łzy szczęścia.
Niecałą godzinę temu zmarł mój najlepszy przyjaciel, potem z resztą zostaliśmy duszkami, a teraz wrócił do żywych. To chyba najokropniejszy, a zarazem najcudowniejszy dzień w moim życiu. Jack zaczął powoli się podnosić. Oparł się rękoma o łóżka i starał zrozumieć o co tu chodzi.
-Co ja tu robię? -powiedział, kiedy zajarzył, że jesteśmy w bazie Mikołaja.
-Przenieśliśmy cię tu po tym jak zemdlałeś. -powiedziałem spokojnie, składając skrzydła tak, aby ich nie zauważył. Na razie niech trochę odpocznie, a potem mu powiem. Reszta też zrozumiała, co robię i postąpiła podobnie.
-A strażnicy...? -zaczął, lecz ja dokończyłem ponieważ wiedziałem co ma na myśli.
-Wiedzą już o swojej pomyłce. -powiedziałem to trochę oschle, bo nawet nie chciałem o nich myśleć.
-Aha. -chwycił się za głowę.- A gdzie oni są? -zapytał po chwili.
-Nie wiem i mało mnie to obchodzi. Ty lepiej teraz odpoczywaj. -powiedziałem jak jakaś nadopiekuńcza mamuśka.
-Nie. Czuje się już dobrze. -powiedział, próbując wstać. Wiem, że jest uparty, więc nawet nie próbuje go powstrzymać. Zaraz po tym, jak wstał na nogi, oparł się ręką o łóżko.
Smuto się do niego uśmiechnąłem. Po chwili Elza podbiegła do niego i mocno przytuliła, po czym pocałowała. Ha! Wiedziałem, że będzie z nich para! Ale wracając, zamienili ze sobą parę zdań, po czym odeszli od siebie kawałek. Jack próbował zrobić krok, lecz zachwiał się. Nie mogłem pozwolić, na to, aby upadł, więc na początku krzyknąłem "nieee", a potem podbiegłem do niego i złapałem w ostatniej chwili. Jednak, przez to, że szybko zareagowałem, skrzydła, które do tej pory ukrywałem, rozłożyły się i ukazały w całej okazałości. Jack, bardzo mocno się zdziwił, bo usiadł z wrażenia na łóżku. Nie za bardzo wiedziałem, co powiedzieć, więc jak głupi się wyszczerzyłem i wzrokiem, prosiłem o pomoc resztę.
-Czkawka? Czy mógłbyś mi wyjaśnić do jasnej cholery, dlaczego masz skrzydła?! -był trochę skołowany, ale i zły.
-Yyy, no bo ten... ja...Ehh, dobra, nie będę ci owijać w bawełnę. Jack, kiedy... jakby to powiedzieć... odszedłeś od nas na chwilę, to księżyc zmienił nas w duszki i dzięki temu cię uratowaliśmy. -wyszczerzyłem się znów, starając go tym jakoś uspokoić.
-Słucham!? A-a-ale dlaczego!? -mówił lekko przerażony. Szczerze, to nie wiem o co mu chodzi. Co w tym takiego złego?
-A mówiłem ci, że ułożyłem dla ciebie piosenkę? -i znów robię minę do złej gry.
-Wy też? -spojrzał na resztę.
Wszyscy pokiwali głowami, pokazując przy okazji swoje umiejętności. Jack szybko wstał i podbiegł do okna. Zaczął coś wrzeszczeć do księżyca.
-Dlaczego im to zrobiłeś!?! Jak mogłeś!!!- krzyczał, po czym otworzył drzwi, będące obok okna, prowadzące chyba do łazienki, po czym się tam zamknął.
Nie wiedziałem o co mu chodzi. To chyba nic złego, że księżyc nas przemienił... prawda? Wszyscy byliśmy zdezorientowani. Muszę się dowiedzieć, o co mu chodzi. Od niego się raczej nie dowiem, więc muszę zapytać paru durniów, których nie chciałem widzieć, ale widać ciekawość nie zna granic. Powiedziałem o pomyśle reszcie. Wszyscy z niewielką chęcią chcieli spotkać się z mordercami Jack'a, ale się zgodzili. Wyszliśmy po cichu z pokoju, aby Jack tego nie usłyszał i poszliśmy w stronę sali w której znajdował się ten wielki globus. Po drodze mijaliśmy jakieś śmieszne elfy w czapkach i wielkie włochate stwory. To chyba te Yeti o których mówił białowłosy. Wyglądały trochę na groźne, ale nie atakowały, więc jak rozsądni ludzie... znaczy się rozsądne duszki udaliśmy się dalej. Przed wtargnięciem tam, schowaliśmy swoje magiczne rzeczy i takie tam, tak samo jak przy Jack'u. Kiedy upewniłem się, czy wszyscy mają wszystko schowane, kiwnąłem głową, dając tym znak, że wchodzimy. Tak jak myślałem, byli tam wszyscy. Nie chciało mi się na nich patrzeć, chodź wiem, że Jack żyje, ale oni się o tym nie dowiedzą. Zaraz po tym, jak niebieskooki się lepiej poczuje, wybywamy stąd. Przyjrzałem się trochę tym głupkom. Przerośnięty królik stał oparty o barierkę i ocierał łzy. Wróżka siedziała smutno na krześle, a złoty ludek starał rozsyłać dobre sny, ale mu to nie wychodziło, przez zły humor. Siwy dziadek natomiast, chodził w kółko nie mogąc się pogodzić z tym, że Jack "nie żyje". Szczerze, coś mnie ukuło w sercu. Oni chyba na serio nie chcieli go zabić. Ale po co to zrobili? Może ten zły gościu ich zahipnotyzował? Albo byli tak przejęci tym, że białowłosy jest w lochach Mroka, że nie zauważyli, że to tak naprawdę nie on? Sam już nie wiem co myśleć. Ale teraz to nieważne. Wyszliśmy do niech szybkim krokiem i zacząłem trochę nieczule mówić.
-Mam do was parę pytań.
-O co chodzi? -zapytał święty, ocierając łzy z policzków.
-Jack, zanim zginął, mówił coś o tym, byłby zły jakbyśmy stali się duszkami, takimi jak wy. Nie mówił na kogo byłby zły i chcieliśmy się zapytać, dlaczego tak sądził.
-Jack, nie chciał abyście cierpieli. Bycie magiczną istotą to wspaniała, ale i zarazem okropna sprawa. Kiedy stajemy się nimi, musimy patrzeć na śmierć bliskich z wiedzą, że już nigdy więcej ich nie ujrzymy. Nie umrzemy, więc nawet w zaświatach ich nie zobaczymy. Jack, jest pewnie teraz ze swoją rodziną. Dlatego nie chciałby, żebyście to przeżyli.
-"Szybko! Przyjdźcie do łazienki!" -usłyszałem głos w swojej głowie. Spojrzałem na resztę. Oni chyba też to usłyszeli.
-"Już idziemy" -pomyślałem. Nie usłyszałem jednak odpowiedzi. To pewnie Jack, zapomniałem, że ma moc telepatii.
-Dobra. To my idziemy. -powiedziałem, już trochę milej, po czym wyszliśmy.
Zaraz po wyjściu, pobiegliśmy do pokoju, z którego przyszliśmy, po czym podeszliśmy do drzwi łazienkowych.
Perspektywa Jack'a
Zaraz po tym, jak zamknąłem się w łazience, chciałem wziąć dla uspokojenia chłodny prysznic. Włączyłem więc wodę i ustawiłem na zimną. Teraz muszę chwilę poczekać, aż się wystarczająco schłodzi. Usiadłem na zamknętym kibelku i zacząłem w myślach na siebie krzyczeć. To moja wina, że stali się magicznymi istotami. Gdybym ich nie poznał, byliby normalni i prowadzili normalne życie. A teraz jest na to za późno. Dlaczego ja zawsze muszę schrzanić życie innym. Nagle poczyłe, dotąd mi nieznaną siłę w sobie. Była taka potężna, ale nigdy w życiu jej nie czułem. Czułem się jakoś inaczej. To pewnie przez tą ranę na czole. No została mi tam mała blizna, ale prawie jej nie widać. Podszedłem do lustra, aby ją obejrzeć, kiedy co wiedzę. Pyska jakiegoś wielkiego gada... zaraz, to ja!!! Odskoczyłem jak poparzony od lustra i zacząłem się oglądać. Co się ze mną dzieje. Stałem się jakimś smokiem, czy czymś takim. Nie mogłem w to uwierzyć. Dotąd tak nie umiałem. Wyglądałem o tak:
Zaskoczony, zacząłem cofać się w tył. I co ja teraz powiem Czkawce, Elzie i reszcie. Oczywiście o ile mnie zrozumieją, bo z mojej mowy wychodzą tylko ciche pomruki i warknięcia. Nagle poczułem coś mokrego na ogonie. Spojrzałem w tył i spostrzegłem, że moja tylna siedziała pod prysznicem. Wyszedłem z wody i zacząłem stremowany myśleć, co teraz zrobić. Ziałem lodem, więc z mocami nic się nie zmieniło. Nagle, łapy mi się zarwały, a ja upadłem boleśnie na podłogę. Co się tu dzieje? Spojrzałem na swoje ręce. Są ludzkie. Czyli wróciłem! Już chciałem wstać, kiedy poczułem obciążenie na nogach. Obróciłem głowę i... kolejna niespodzianka. Miałem niebieski, rybi ogon. No świetnie, czyli jestem duszko-smoko-rybą! Nie wiem skąd, ale nagle w głowie pojawiły mi się informacje. Przeróżne. Jeśli chce mieć znów nogi, muszę wysuszyć ogon, a jak na odwrót, to się zamoczyć. A w smoka, to muszę po protu o tym pomyśleć. Ehh, ja to dopiero się mam, No cóż, i tak prędzej czy później reszta dowiedziałaby się, o nowych umiejętnościach, więc szkoda czasu. Zawołam ich.
-Czkawka, chodź tu szybko!- zacząłem krzyczeć. Cisza. Czyli wyszli. Trzeba będzie użyć telepatii.
-"Szybko! Przyjdźcie do łazienki!" -przesłałem mi wiadomość.
-"Już idziemy" -usłyszałem odpowiedź.
No to teraz czekać, aż przyjdą
2 komentarze:
Jaaa!!! Sie dzieje!!! Nexta dawaj!! Jack jako smok, tryton i straznik xd sie porobilo xd
Czy nie przesadziłaś z wcieleniami Jacusia? XD Nie no, extraśne!
No to teraz wszystkim nowym duszkom (żal mi ich...) odpadną szczęki z wrażenia! C:
Czekam na nexta, bla bla bla bli blu bla...itd.
Agadoo
Prześlij komentarz